-Susan, co się z Tobą dzieje?- przewróciłam oczami słysząc pytanie ojca i zaprzestałam jedzenia swoich ulubionych płatków. Spojrzałam na tatę, który wypalał mi dziurę w twarzy.
-Niby co ma się dziać?- zapytałam obojętnie
-Ty mi powiedz! Od tygodnia nie wychodzisz z pokoju, nie wspomnę nawet o próbach przed jutrzejszym koncertem!
-Przecież trenuję... Tylko, że w domu- oznajmiłam wrzucając pusty już talerz do zmywarki i ruszyłam z powrotem do pokoju.
Naprawdę nie czułam się dobrze tak traktując własnego ojca, ale również nie miałam siły tłumaczyć mu tej chorej sytuacji, która samą mnie przerastała.
Zaraz po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko i włączyłam laptopa kontynuując oglądanie jakiś durnych seriali. Mój telefon zaczął wibrować chyba szósty raz tego dnia. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniała twarz James'a. Na mojej twarzy pojawił się grymas, szybkim ruchem dłoni odrzuciłam połączenie i z ciężkim sercem powstrzymałam się od rzucenia telefonem o ścianę. Naprawdę nie chcę mieć już nic wspólnego z tym człowiekiem i przeraża mnie sama myśl o tym, że za tydzień będę musiała widywać go codziennie.
-Susan, po raz ostatni pytam: idziesz na próbę?- jęknęłam przewracając oczami jednak by nie robić przykrości ojcu zwlekłam swoje jeszcze obolałe ciało z łóżka i podeszłam do szafy wyciągając z niej zwykły czarny sweter z dziurami i rurki. W tej chwili naprawdę miałam totalnie w dupie jak wyglądam, więc nawet nie trudziłam się robieniem makijażu. Założyłam na stopy creepersy i wkładając do uszu słuchawki zeszłam na dół wsiadając do samochodu.
Całą drogę spędziłam słuchając swoich ulubionych piosenek, tym samym totalnie ignorując tatę, który nawet na moment nie przestał mówić. Ciepły głos Ed'a Sheeran'a zadziałał na mnie tak bardzo, że nawet nie zorientowałam się kiedy dotarliśmy na miejsce. Powolnym ruchem dłoni odpięłam pas bezpieczeństwa i wyszłam z samochodu chyba zbyt mocno trzaskając drzwiami.
-Susan, proszę Cię nie wyżywaj się na przedmiotach martwych!
-Przykro mi ale mam okres- dodałam złośliwie
-Z tego co pamiętam Twój okres wisi mi kasę za ostatnio rozbity telefon, więc raczej nie zapłaci mi za naprawę samochodu- zaśmiałam się ze słów ojca, jednak mój uśmiech zniknął gdy na horyzoncie pojawiła się bardzo dobrze znana, wytatuowana postać.
-Um, tato chyba zapomniałam...pendrive'a - skłamałam w myślach błagając by nie zauważył James'a. Na całe szczęście skiną tylko głową, oznajmiając, że zaczeka na mnie w środku. Szybkim ruchem ruszyłam w stronę samochodu jednak, gdy miałam pewność, że tato wszedł do budynku skręciłam w prawo tym samym znajdując się przy tylnym wyjściu, obok którego stał James.
-Co Ty tu do cholery robisz?- krzyknęłam wymachując rękoma ze złości
-Przepraszam Susan, Tak cholernie Cię przepraszam- zaśmiałam się słysząc tą durną gadkę, którą opowiadał mi za każdym razem jak mnie uderzył.
-Co mi z Twoich przeprosin? Myślisz, że Twoje słowa sprawią, że rany z mojego ciała znikną? Że nagle zapomnę wszytko, co mi zrobiłeś? i będę żyła jak gdyby nigdy nic? Zraniłeś mnie, zraniłeś mnie jak cholera, ale nie pozwolę Ci zrobić tego ponownie! Nie ściągniesz mnie na dno, w którym sam toniesz.- syknęłam z całych sił próbując nie dopuścić do tego by chociaż jedna łza spłynęła po moich policzkach. Nie czekając na reakcję szatyna odwróciłam się na pięcie i zrobiłam krok do przodu jednak poczułam silne szarpnięcie i nawet nie wiem jak, ale stałam przyciśnięta do ściany czując na sobie złowrogie spojrzenie James'a.
-Kocham Cię, Susan! Jesteśmy sobie przeznaczeni- skrzywiłam się słysząc jego słowa, bo do cholery jak ktoś kto uderzył mnie tyle razy może mówić, że mnie kurwa kocha. Nagle poczułam jak jego usta niebezpiecznie zbliżają się w moją stronę, więc jak najszybciej zaczęłam się wyrywać, co sprawiło, że zostałam mocnej przyciśnięta do ściany.
-Puszczaj mnie kretynie- krzyknęłam nawet nie próbując powstrzymywać łez. Jednak moje słowa niezbyt działały na chłopaka, który coraz bardziej atakował swoimi ustami moją szyję.
-Co tu się...- spojrzałam w bok i poczułam niesamowitą ulgę zauważając stojącego w drzwiach Hemmings'a. Spoglądał przez kilka sekund na naszą dwójkę, po czym z całej siły odciągnął ode mnie James'a sprzedając mu przy tym kilka konkretnych ciosów.
-To jeszcze nie koniec Susan, będziesz moja, obiecuję- wzdrygnęłam się słysząc jego słowa. Tak naprawdę nie wiem, co chodzi po głowie tego człowieka i naprawdę przeraża mnie to jak cholera.
-Dziękuję- szepnęłam siadając na schodku obok Luka.
-Możesz mi powiedzieć, co to do cholery miało być? Myślałem, że Wy, że nie wiem jesteście szczęśliwi i się kochacie,-
-Cóż, też tak myślałam, ale on chyba wybrał miłość do czegoś innego, a ja chyba tylko łudziłam się, że go kocham- mój wzrok tempo wpatrywał się w jezdnię, po której przejeżdżało tysiące samochodów. Zaczęłam zastanawiać się gdzie Ci wszyscy ludzie jadą. Może na zakupy? Albo śpieszą się by odwiedzić swoich bliskich w ich domach, szpitalach, wiezieniach, a nawet na cmentarzach. To ostatnie miejsce przypomniało mi jak bardzo dawno nie byłam na grobie mamy. Poczułam ogromne wyrzuty sumienia, więc od razu zanotowałam w głowie żeby poprosić tatę o to by pojechał ze mną chociaż na chwilę do Californii.
-Ziemia do Su- zauważyłam jak dłoń blondyna wymachuje mi centralnie przed twarzą
-Huh?
-Pytałem czy żałujesz, że no wiesz... Już nie jesteś z James'em?- zauważyłam, że zaczął bawić się dłońmi, co było jego jednym z nerwowych trików.
-Sama nie wiem, chyba nie żałuję- oznajmiłam, totalnie szczerze i usłyszałam jego głęboki oddech jakby pozbył się jakiegoś ciężaru. Spojrzałam w jego piękne oczy i dopiero wtedy dotarło do mnie, że na pewno nie żałuję tego, że zerwałam z James'em, bo to Luke jest tym, w którym się zakochałam mimo, że to nie ma szans przetrwać. -Skąd w ogóle się tu wziąłeś?- zapytałam przestając się na niego gapić.
-Skończyliśmy próbę i musiałem się przewietrzyć... Ciężki dzień czy coś w tym stylu- z jego ust wydobył się cichy śmiech, który był totalnie pozbawiony humoru.
-Stało się coś?- zapytałam naprawdę mając nadzieję, że jakoś mogę mu pomóc
-Jutro po koncercie idę na rodzinną kolację do starszych Sky. Wyobrażasz sobie gorsze gówno?- zaśmiałam się, ponieważ domyśliłam się, że założenie garnituru dla Luka to nie lada wyzwanie. -Ja nawet nie mam pieprzonego garniaka- dodał jakby czytał w moich myślach.
-Wkopałeś się stary- zaśmiałam się szturchając się go w ramię jednak gdy spojrzałam na jego groźne spojrzenie od razu mój uśmiech zniknął, mimo iż wiedziałam, że tylko się nabija. -Oj, no mogę Ci pomóc- zaproponowałam tak naprawdę widząc w tym coś dla siebie.
-Możemy po próbie skoczyć do galerii i wybierzemy jakiś garnitur- zaprezentowałam swój pomysł naprawdę mając nadzieję, że na niego przystanie.
-Myślę, że to będzie dobre, pod warunkiem, że nie zamęczysz mnie tymi szmatami.- skinęłam głową ze śmiechem i uniosłam dwa palce do góry na znak, że mu to obiecuję.
-Powinniśmy wracać- oznajmiłam czując, że zimno daje mi się we znaki. Blondyn wstał z miejsca podając mi dłoń bym mogła wstać.
-Naprawdę powinnaś nosić rękawiczki- oznajmił próbując rozgrzać swoimi dużymi dłońmi moje małe.
-Zimne ręce oznaczają, że ktoś jest dobry w łóżku- zasugerowałam na co blondyn przegryzł wargę, co było mega seksowne.
-Sprawdzę to z przyjemnością- oznajmił z bananem na twarzy po czym zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać. Z sekundy na sekundę moje serce waliło coraz szybciej, a nasza odległość zmniejszyła się do minimum. Poczułam jego ciepły oddech tuż przy moich ustach podczas gdy jego dłonie ściskały moje biodra. Już chciałam wpić się w jego usta jednak obydwoje odskoczyliśmy od siebie słysząc głos Michaela.
-Luke cho... O kurwa- wzrok Cliford'a mierzył nas w szoku. -Przegapiłem coś fajnego?- zapytał sugestywnie poruszając brwiami na co Luke posłał mu gniewne spojrzenie, a ja szturchnęłam go w ramię, wchodząc do środka. -No co? Też chciałbym sprawdzić te Twoje usteczka- przewróciłam oczami nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Przypominam Ci że jesteś gejem, Cliford- dodałam
-Dla Ciebie mógłbym zostać hetero- oznajmił na co cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem.
-Cliford, Ty się lepiej zajmij tą gitarą na scenie, a łapy trzymaj z daleka od mojej córki- spojrzałam na ojca, który groził palcem Michaelowi, co było niesamowicie śmieszne, ponieważ tak naprawdę gdyby Cliford dobrze się zamachnął to mój tato zapewne by nie wstał. -Przystawiał się do Ciebie?- poczułam jego wzrok na sobie, więc postanowiłam się trochę pobawić.
-Uprawialiśmy tylko niezobowiązujący seks, to wszystko- wzruszyłam obojętnie ramionami i poczułam jak ciało mojego ojca tężeje po czy z gniewnym spojrzeniem zmierza ku Michaelowi. - Jezu, tato żartowałam!- krzyknęłam trochę przestraszona tym, co mógłby mu zrobić.
-Masz szlaban!- krzykną odwracając się w moim kierunku.
-Żatujesz?! Nie możesz!
-Mogę, jestem Twoim ojcem 1:0 dla mnie!- skrzywiłam się gdy przybił piątki z Tre i Mikiem. Jednak wiedziałam, że mój szlaban potrwa najdłużej kilka minut dlatego olałam sprawę i usiadłam na jednym z wolnych krzeseł by posłuchać chłopaków i przeczekać złość ojca.
-Dobra chłopaki, gramy!- krzyknął Cal do mikrofonu i nagle wszyscy w skupieniu zaczęli grać
Life can be so hard to breathe when you’re trapped inside a box
You’re waiting for a break to come, it always comes too late (woah)
You’re on the edge, stumbling’ and the road it starts to wind
But every time a page is turned a chance to make it right
Oh the sun will rise
Like a flame ignites
We’re not done
Til we say it’s over
We won’t fade away
Oh the sun will rise
Tomorrow never dies
It’s hard to see the enemy when you’re looking at yourself
Maybe your reflection shows, you’re screaming out for help (woah)
And you try your best to just keep up, and your feet they fall behind
But the beat you’re marching to, you’re keeping perfect time *
Każde kolejne słowo tej piosenki sprawiało, że podobała mi się jeszcze bardziej. Mierzyłam wzrokiem każdego z chłopaków i nie dało się nie zauważyć jak bardzo się starają być dobrzy i jak cholerną przyjemność sprawia im śpiewanie.
-Dobra, na dzisiaj tyle dobrego- krzyknął mój tato mimo niezadowolenia nas wszystkich.
Wstałam z krzesełka oznajmiając rodzicielowi, że wybieram się z Lukiem na zakupy i ku mojemu zdziwieniu zgodził się bez protestowania, a co najlepsze dał mi jeszcze kasę żebym coś sobie kupiła.
Zauważyłam, że Hemming's pomaga składać sprzęt, więc postanowiłam zaczekać na niego przed wejściem, co okazało się niezbyt dobrym pomysłem, ponieważ mimo wiosny na zewnątrz było zaledwie kilka stopni i po chwili nie wytrzymałam i wróciłam zakładając na siebie kurtkę Luke'a.
-Na pewno mogę ją mieć?- zapytałam, gdy wsiedliśmy do jego jeep'a.
-Wyglądasz w niej seksownie, więc możesz- nie wiem dlaczego, ale pod wpływem jego spojrzenia moje policzki zapłonęły i mimo, że próbowałam zakryć się włosami to przez śmiech, który wydobył się z jego ust wiedziałam, że to zauważył jednak na moje szczęście pozostawił to bez komentarza.
Droga do galerii zajęła nam zdecydowanie długo, ponieważ w godzinach popołudniowych całe Seattle jest zakorkowane. Na szczęście w samochodzie Lukeya jest zawsze dobra muzyka, więc większość drogi spędziliśmy śpiewając lub rozmawiając o głupotach.
-Od czego zaczynamy?- zapytałam z entuzjazmem w głosie widząc te wszystkie sklepy. W odpowiedzi otrzymałam jedynie obojętne wzruszenie ramionami, ale mimo to nie dałam za wygraną i pociągnęłam blondyna do pierwszego sklepu, którym okazał się być Forever21.
Pooglądaliśmy kilka garniturów jednak żaden z nich nie pasował do Hemmings'a, więc kupiliśmy tylko kilka koszulek takich zespołów jak Led zeeplin, Fall out boy, Kings of leon, oraz Arctic monkeys.W następnych sklepach było podobnie z tym, że nie mogłam sobie już tak na dużo pozwolić, ponieważ straciłam dużo pieniędzy na koszulki.
-Ty po prostu nie jesteś stworzony do noszenia garniaków- zaśmiałam się odkładając wszystkie torby z zakupami. Usiadłam na przeciwko blondyna, który w odpowiedzi pokazał mi środkowy palec, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło.- Mówię serio, to tak jakbyś próbował ubrać w garnitur Axl'a Rose'a. Po prostu to nie wyjdzie- dodałam, przez chwilę rozważając jak rzeczywiście wyglądałby wokalista guns'n'roses w garniaku. -Poza tym to bezsensowne ubierać się w coś czego nie lubisz na jakąś głupią kolację.
-Oni wszyscy są bezsensowni, ale moja matka jest w nich tak ślepo zapatrzona, że w dupie ma moje zdanie, a ja ze względu na to wszystko, co przeszła staram się jej nie sprzeciwiać. Chujowo,wiem.- ciężko było mi się nie zgodzić z tym, co powiedział Luke, jednak nie chciałam psuć naszych dobrych humorów, dlatego postanowiłam zostawić to bez komentarza. Na całe szczęście w tym samym czasie do naszego stolika podeszła kelnerka pytając o nasze zamówienia. Jednomyślnie postawiliśmy na hamburgery z frytkami i mrożoną herbatą, które dostaliśmy dosłownie po kilku minutach.
-Przestań się tak gapić- warknęłam ocierając serwetką kąciki ust, którą następnie rzuciłam na tackę z opakowaniem po jedzeniu. -Poważnie to irytujące, Hemming's.
-Nic nie poradzę, że jesteś tak cholernie piękna- otworzyłam szerzej oczy, zaszokowana nagłym wyznaniem blondyna. -Um, powinniśmy już iść- spojrzałam na chłopaka, który miał dość wyraźnie zarumienione policzki jakby to, co powiedział wcześniej miało nigdy nie "wyjść" z jego ust. Zagryzłam wargę zastanawiając się czy zapytać go, co miał na myśli mówiąc, że mu się podobam jednak zrezygnowałam z tego przypominając sobie, że ma dziewczynę, która spodziewa się dziecka.
W nieco gorszym nastroju wstałam z krzesełka wkładając telefon do kieszeni spodni i ruszając przed siebie. Luke w milczeniu otworzył mi drzwi wejściowe, z których uderzyło zimne powietrze, totalnie mrożąc moje ciało. Po tym wszystkim nie miałam śmiałości pytać czy pożyczy mi kurtkę, jednak on jakby czytając w moich myślach założył mi swoją skórzaną kurtkę na ramiona. Uśmiechnęłam się w podzięce i założyłam kurtkę przez, co moje ciało trochę się ociepliło.
-Szkoda, że Seattle nie jest takie śliczne za dnia- szepnęłam mijając różne, piękne ulice, po których wolnymi ruchami niczym cienie snuli się ludzie.
-W nocy wszystko staje się piękniejsze. Sam nie wiem czemu, ale już tak jest- spojrzałam na Luka, który po raz ostatni zaciągnął się papierosem, którego następnie wyrzucił na chodnik jak gdyby nigdy nic. Wpatrywałam się w niego gdy tak stał bawiąc się swoim kolczykiem w wardze i sprawdzając jakąś wiadomość na telefonie i cholera Bóg mi świadkiem, że w tym momencie dałabym wszystko by być na miejscu Sky, by mieć tego pieprzonego idiotę tylko dla siebie, kłócić się z nim tylko po to by później całować jego usta w ramach przeprosin. By podkradać jego papierosy mimo, że nienawidzi gdy palę, by nosić jego ubrania, które tak niesamowicie pachną nim.
-Su, halo!
-Huh?
-Mówiłem, że musimy już wracać, bo Cal chce zrobić ostatnią próbę przed jutrem - przewrócił oczami, co spowodowało, że się zaśmiałam i chwytając blondyna za rękę pociągnęłam go do samochodu.
Od razu gdy wsiedliśmy do środka, Luke włączył ogrzewanie za co byłam mu po stokroć wdzięczna. Kątem oka zauważyłam zegarek i przeraziłam się widząc, że jest dokładnie 23:36.
-Tato mnie zabije- wyznałam, a z ust blondyna wydobył się głośny śmiech. -Nie będzie Ci do śmiechu, gdy powiem mu że przez ten cały czas gdy on się o mnie martwił byłam z Tobą świetnie się bawiąc- dodałam, a z twarzy chłopaka momentalnie zniknął uśmiech mimo iż wiedziałam, że tylko żartuje.
-Cieszę się że dobrze się bawiłaś- oznajmił lekko się uśmiechając. Chyba nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi, ponieważ od razu włączył muzykę i resztę drogi spędziliśmy wsłuchując się we wspaniały głos Ben'a Howard'a.
Droga minęła nam bardzo szybko, za szybko... Pożegnałam się z Hemmings'em i wysiadłam z samochodu udając się do domu. Drzwi wejściowe były otwarte, co oznaczało, że tato jest w środku. Najciszej jak się dało weszłam do środka jednak to i tak nie wystarczyło.
-Jak chciałaś żebym Cię nie przyłapał to było wejść oknem- przewróciłam oczami i zatrzymałam się spoglądając na ojca przeglądającego coś w internecie.
-Było za wysoko, a chyba wiesz, że z wuefu jestem do bani. W końcu sam podpisujesz mi zwolnienia,- odpowiedziałam i zrezygnowana opadłam na kanapę obok niego.
-Widzisz jak masz dobrze, mi nikt nie podpisywał zwolnień z wuefu- westchnął, odkładając laptopa.
-Dlatego nie skończyłeś szkoły- zaśmiałam się za co dostałam kuksańca w bok
-Ale dobrze skończyłem w życiu, a to najważniejsze, Sue- oznajmił wstając z kanapy -Idź już spać, bo musisz wstać rano - pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam i ruszyłam schodami na górę jednak w połowie drogi ponownie zatrzymał mnie głos ojca. - I oddaj kurtkę Hemmings'owi, bo jak zachoruje to będziemy w niezłej dupie.
-Tak jest ojcze- pokręciłam głową nie mogąc powstrzymać uśmiechu i teraz już naprawdę udałam się do pokoju. Szybko wyskoczyłam z ubrań i usiadłam na łóżku włączając laptopa i zmywając makijaż.
Szybko sprawdziłam wszystkie swoje konta na portalach społecznościowych po czym wyłączyłam laptopa i zasnęłam.
Następnego ranka obudziłam się przed budzikiem, ponieważ mój brzuch wariował ze zdenerwowania. Podeszłam do drzwi balkonowych i gdy odsunęłam rolety przywitało mnie wschodzące słońce. Założyłam na siebie kurtkę Hemmings'a i wyszłam na zewnątrz paląc papierosa, którego znalazłam w kieszeni. Powoli wypuszczałam dym z płuc przypominając sobie jak pierwszy raz całowałam się tutaj z Lukiem.
Do: Ash,Cal,Mike,Luke
Czy Wy też nie możecie spać?
Stukałam zmarzniętymi już palcami w obudowę telefonu i omal nie dostałam zawału gdy z ciszy wyrwał mnie dźwięk wiadomości. Kliknęłam w sms'a, jednak zamiast tekstu wyświetliło mi się zdjęcie śpiącego: Ashtona, Caluma i Michaela. Zaśmiałam się widząc ich głupie miny i zapisałam sobie to zdjęcie, bo mimo wszystko było słodkie. Zeskoczyłam z barierki i weszłam do pokoju próbując ponownie zasnąć jednak totalnie mi to nie wyszło, więc po prostu przeleżałam do czasu aż nie zaczął dzwonić pieprzony budzik. Wolnym krokiem ruszyłam do łazienki biorąc długą kąpiel, następnie zeszłam na dół zastając właśnie wychodzącego tatę.
-Kochanie myślałem, że jeszcze śpisz, więc zostawiłem Ci karteczkę, ale to nic. Śniadanie masz na stole, zjedz, przygotuj się i o 15 będzie po Ciebie Tre.- Skinęłam głową na znak, ze zrozumiałam i usiadłam na krześle przysuwając do siebie talerz z tostami. -Kocham Cię, Sue
-Ja Ciebie też- odpowiedziałam jednak nie byłam pewna, że coś zrozumiał, ponieważ nie zostałam wychowana przez matkę Sky i często zdarzało mówić mi się z pełną buzią.
Po zjedzeniu pysznego śniadania udałam się z powrotem na górę robiąc makijaż. Następnie podeszłam do szafy wyciągając z niej dosłownie wszystkie ubrania jakie posiadałam.
-Kurwa- krzyknęłam, gdy nie mogłam wejść już w trzecią sukienkę z rzędu. -No proszę, jeszcze trochę- z całej siły starałam się zasunąć ten pieprzony kawałek materiału jednak za nic w świecie nie chciał mi ułatwić tego zadania, więc w końcu skończyło się na tym, że rozdarłam jedną ze swoich ulubionych ubrań. Nie mając zbyt dużego wyboru zdecydowałam się na czary crop top i bordową spódniczkę przed kolano. Na stopy oprócz rajstop założyłam wysokie koturny, a szyję przyozdobiłam chookerem. Przeglądnęłam się w lustrze nie będąc zadowolona w stu procentach ze swojego wyglądu jednak olałam to ponieważ w samochodzie czekał na mnie Tree.
Przed halą mimo tak wczesnej godziny czekało już sporo ludzi, którzy zapewne mieli nadzieję, że uda im się zrobić zdjęcie z kimś z bring me the horizon lub innymi sławnymi osobami.
Wparowałam do środka tylnym wejściem i praktycznie cały czas spędziłam z Lukiem gadając, lub ćwicząc piosenki.
-Zostało nam pięć minut do wejścia- poczułam jak moje ciało drętwieje, ponieważ nigdy nie występowałam na takiej dużej scenie i przede wszystkim nie robiłam tego przed tak liczną publicznością.
-Dasz radę- poczułam jak blondyn kopie mnie w tyłek. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam na scenę śpiewając "Almost is never enough" i mimo iż brakowało mi tej części, którą śpiewał Luke to i tak czułam się niesamowicie i naprawdę miałam wrażenie, że ludzie przyjęli to całkiem dobrze.
Po skończonej piosence pobiegłam na backstage i omal nie zostałam zmiażdżona przez chłopaków, którzy gratulowali mi występu.
Następnie na scenie pojawili się moi chłopcy, a ja chcąc ich lepiej zobaczyć ruszyłam na widownię totalnie wtapiając się w tłum.
-Cześć wszystkim, nazywamy się 5 second of summer i rozpieprzymy tą scenę!!- krzykną Luke i po jego słowach natychmiast usłyszałam dźwięk gitar i perkusję, jednak byłam w szoku, ponieważ tej piosenki nie grali na żadnej z prób.
You've got a boyfriend / masz chłopaka
And he's a total loser / który jest totalnym nieudacznikiem
All your friends tell you that he's got not future / wszyscy Twoi przyjaciele mówią Ci że on nie ma przyszłości
But they like me... / Ale lubią mnie
Just saying / Tak tylko mówię
He barely takes you out / On prawie nigdzie Cię nie zabiera
If he does he's late / A jeśli już to się spóźnia
And when the check comes he always makes you pay / A kiedy przychodzi rachunek zawsze każe Ci płacić
I'd never do that / Ja nigdy bym tak nie zrobił
Just saying / Tak tylko mówię
You should leave him / Powinnaś go zostawić
Cause it really makes me sick / Bo to naprawdę mnie wkurza
Just saying /Tak tylko mówię
You don't need him / Nie potrzebujesz go
I'll help you get over it / Pomogę Ci dojść do siebie
Just saying / tak tylko mówię
When you change your mind I'll be waiting / Kiedy zmienisz swoje zdanie, będę czekał
'cause I'm better than him / Bo jestem lepszy niż on
Just saying / tak tylko mówię
When you change your mind I'll be waiting/ Kiedy zmienisz swoje zdanie, będę czekał
Just saying
Got a big house says he lives alone /Ma duży dom, mówi, że mieszka sam
But when I drove by I could see his grandma was home / Ale kiedy przejeżdżałem obok, widziałem tam jego babcię
I got my own place / Ja mam swoje własne mieszkanie
Just saying / tak tylko mówię
(He totally lies to you)
Just saying
He says he loves you / Mówi, że cię kocha
But it's all an act / Ale to tylko gra
He's someone else right behind your back / Spotyka się z kimś innym za twoimi plecami
You know I'd never do that (he would never do that) / Wiesz, ja nigdy bym tak nie postąpił (nigdy by tak nie postąpił)
Just saying / tak tylko mówię **
s
Słuchając tej piosenki miałam wrażenie jakby chłopcy stworzyli ją totalnie dla mnie mimo iż wiedziałam, że to raczej nie możliwe. Przez cały występ wpatrywałam się w Luke i wiedziałam, że nie byłam sama, ponieważ kilka dziewczyn przede mną przez cały występ chłopaków nie mogły przestać gadać jaki to Hemming's nie jest wspaniały. Poczułam ukłucie zazdrości jednak zignorowałam to ponieważ zza sceny wyłoniła się twarz mojego ojca.
-Byłaś wspaniała, kochanie!- przytuliłam staruszka z całej siły będąc naprawdę wdzięczna za te kilka słów. - Szukał Cię Oliver Sykes, więc pośpiesz się bo za chwilę wychodzą na scenę- posłałam ojcu zdezorientowane spojrzenie, ponieważ cholera, czego może chcieć ode mnie sam OLIVER? Nie zastanawiając się nad tym dłużej pobiegłam w stronę schodków prowadzących do wyjścia na scenę.
-O tu jesteś, znasz deathbeds?- skinęłam głową nie bardzo wiedząc po co mnie o to pyta. - A ty znasz?- jego wzrok powędrował do blondyna, który odkładał właśnie gitarę.
-No pewnie, że znam- mrukną blondyn podejrzanie patrząc na Sykesa.
-To świetnie, macie trzydzieści minut i zakończycie to show, powodzenia dzieciaki- uniosłam brew i roześmiałam się ponieważ naprawdę myślałam, że to jakiś pieprzony żart jednak gdy reszta zespołu przyznała, że to nie wkręt zaczęłam się poważnie bać.
-Nie ma mowy, że to zrobię. To Wasza piosenka, Twoja i Hannah- oznajmiłam patrząc na tę dwójkę przede mną.
-Stwierdziliśmy, że Ty i Luke zaśpiewacie ją równie dobrze jak zrobilibyśmy to my z Oliverem- spojrzałam na nią jakby była opętana jednak ta jak gdyby nigdy nic podeszła przytulając mnie do siebie z całej siły. -Jesteście dla siebie stworzeni, Susan- chciałam coś powiedzieć jednak zbyt szybko się odsunęła i zniknęła w tłumie ludzi zostawiając mnie z milionem pytań.
Przez cały czas gdy chłopcy z bmth grali koncert ja starałam się przypomnieć sobie słowa piosenki mimo, że tak naprawdę znałam je na pamięć.
-Uspokój się, bo mnie przerażasz- spojrzałam na Hemmings'a, który wygodnie siedział opierając się o drzwi. -Serio, wyluzuj- wolnym krokiem podszedł do mnie, kładąc swoje dłonie na moich ramionach. -Rozwalimy to, okej?- niepewnie skinęłam głową, na co blondyn przewrócił oczami.
-Hemming's, Armstrong wychodzicie!
-Wyobraź sobie, że jestem tam tylko ja i że nie ma nikogo innego, będzie dobrze- poczułam jego usta na swoich jednak zanim to do mnie dotarło blondyn już się ode mnie odsunął i ciągnął mnie na scenę. Spojrzałam na wszystkich ludzi jednak gdy tylko usłyszałam pierwszy dźwięk piosenki postanowiłam pójść za radą blondyna i wyobraziłam sobie jakbyśmy byli tu sami, więc zaczęłam śpiewać.
Eyes like a car crash / oczy jak wypadek samochodowy
I know I shouldn't look but I can't turn away. / wiem, że nie powinienem patrzeć, ale nie mogę się odwrócić
Body like a whiplash, / ciało jak smagnięcie batem
Salt my wounds but I can't heal the way / sole moje rany lecz nie potrafię wyleczyć się z tego
I feel about you. / co do ciebie czuję
Luke
I watch you like a hawk / obserwuję Cię jak jastrząb
I watch you like I'm gonna tear you limb from limb / Obserwuję Cię jakbym miał rozerwać Cię kawałek po kawałku
Will the hunger ever stop? / Czy to pożądanie kiedyś się skończy?
Can we simply starve this sin? / czy możemy po prostu złagodzić ten grzech?
Razem:
That little kiss you stole / Ten mały pocałunek który skradłaś
It held my heart and soul/ Podtrzymał moje serce i duszę
And like a deer in the headlights I meet my fate / Jak jeleń w świetle reflektorów, spotykam swoje przeznaczenie
Don't try to fight the storm / Nie próbuj walczyć ze sztormem
You'll tumble overboard /wypadniesz za burtę
Tides will bring me back to you/ A przypływ przyniesie mnie z powrotem do Ciebie
Luke:
And on my deathbed, all I'll see is you / I na moim łożu śmierci, wszystko co będę widział to Ty.
The life may leave my lungs /Życie może opuścić moje płuca
But my heart will stay with you/ Lecz moje serce pozostanie z Tobą.
Su
The waves will pull us under/ Fale pociągną nas w dół
Tides will bring me back to you/ Przypływ przyniesie mnie z powrotem do ciebie
The waves will pull us under/ Fale pociągną nas w dół
Tides will bring me back to you/ Przypływ przyniesie mnie z powrotem do ciebie
The waves will pull us under/ Fale pociągną nas w dół
Tides will bring me back to you/ Przypływ przyniesie mnie z powrotem do ciebie
Tides will bring me back to you/ Przypływ przyniesie mnie z powrotem do ciebie ***
Kończąc tę piosenkę byliśmy tak blisko siebie, że przysięgam gdyby w ostatniej chwili nie dotarło do mnie, że znajdujemy się na scenie, a tysiące par oczu patrzy na nas to chyba rzuciłabym się na Hemmings'a i zacałowała na śmierć. Blondyn z uśmiechem na ustach przytulił mnie do siebie jednak nie mogłam za długo nacieszyć się jego ciepłem i zapachem, ponieważ na scenę wyszli wszyscy uczestnicy i wszyscy razem gratulowaliśmy sobie występu.
-Susan, mam nadzieję, że zostaniesz za chwilę zaczynamy imprezę- zaśmiałam się widząc dziewczynę Olivera zabawnie poruszającą biodrami z szampanem w dłoni.
-Nie przepuszczę takiej okazji- oznajmiłam przez co jej uśmiech się powiększył. -Ale teraz wybacz mi, ale muszę skorzystać z kibelka- spojrzałam przepraszająco na szatynkę i ruszyłam w stronę toalet. Po załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych i poprawieniu makijażu, wyszłam z pomieszczenia i nagle poczułam jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce i zaczął w nim wiercić. Mój wzrok tempo wpatrywał się w dwójkę ludzi, którzy dosłownie pożerali się nawzajem.
-Kutas- syknęłam pod nosem. Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie czując na sobie dumne spojrzenie matki Hemmings'a. Naprawdę byłam wściekła mimo iż powinnam zdawać sobie sprawę z tego, że w końcu moja bańka mydlana pęknie. Luke był ze Sky i taka jest prawda koniec, kropka.
Wyszłam z budynku mając jedynie ochotę na dobry horror i czekoladę, lub dwie... Na zewnątrz panowała totalna ciemność, co trochę mnie przerażało. Na moje nieszczęście okazało się że autobus mam dopiero za około godzinę, więc szybkim ruchem ruszyłam przed siebie. Przez całą drogę miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie jednak ignorowałam to, bo cholera to wolny kraj i nie tylko ja skądś wracam. Zbyt zmęczona chodzeniem w niewygodnych koturnach skróciłam sobie drogę idąc przez park, który tak naprawdę był tylko miejscem dla osiedlowych żuli i meneli. Nie czułam się tam komfortowo, więc przyśpieszyłam jednak przez dźwięk mojego telefonu zatrzymałam się na chwilę by odebrać. Westchnęłam widząc zdjęcie taty na wyświetlaczu i już miałam przyłożyć telefon do ucha, niestety nie było mi to dane, ponieważ poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moich ustach i ciągnie mnie za sobą. Mój telefon momentalnie upadł na beton roztrzaskując się na kawałki.
-Puść mnie- krzyknęłam gdy dłoń zwyrodnialca ześlizgnęła się z moich ust. Po sekundzie pożałowałam tych słów, ponieważ dostałam z całej siły w twarz. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a ja naprawdę miałam przed oczami wszystko, co najgorsze.
-Zamknij się, szmato- próbowałam rozpoznać ten głos w swojej głowie jednak nikt nie przychodził mi na myśl. Nagle poczułam ostry ból w kręgosłupie i zimno, które oznaczało, że leżałam na jakimś betonie. -Spróbuj się ruszyć, lub krzyknąć to pożegnasz się z tym światem, zrozumiałaś?- skinęłam głową trzymając ciągle zamknięte oczy. Moje ciało było jak sparaliżowane mimo iż mózg krzyczał bym się broniła. Poczułam jak oprawca rozrywa moją koszulkę, a następnie spódnicę zostawiając mnie w samej bieliźnie.
-Nie chciałaś mi tego dać, więc wezmę to sam- otworzyłam oczy zauważając James'a, który ostrym nożem wodził po moim ciele, co chwilę robiąc na nim czerwone ślady.
-Jame...James proszę, proszę Cię zostaw mnie- szepnęłam nie mogąc zatamować potoku łez.
-Mówiłem Ci kurwa, że będziesz moja i tak się stanie.- poczułam jak jego dłonie ściągają ze mnie bieliznę i nie chcąc na to pozwolić z całej siły jaką w sobie miałam kopnęłam go w krocze, co doprowadziło go do totalnego szału. Poczułam jak z całej siły uderzył mnie w brzuch, zwinęłam się w kłębek nie mogąc dłużej znieść bólu jednak to nie powstrzymało go przed kolejnymi kopniakami. -Rozluźnij się to będzie mnie boleć- usłyszałam jego obrzydliwy śmiech jednak nie byłam już w stanie wykonać żadnego ruchu. Nagle poczułam totalną ciemność i byłam pewna, że już nie żyję...
Luke pov
-Musimy im powiedzieć- syknąłem chwytając blondynkę za nadgarstek.
-Nie jestem na to gotowa, nie rozumiesz tego?- westchnąłem puszczając jej dłoń,opadając na łóżko.
-A kiedy będziesz? Jak już wszyscy domyślą się że jesteś w ciąży? Daj spokój, chciałaś żebym zachowywał się dojrzale to najpierw sama dorośnij- krzyknąłem sięgając do kieszeni kurtki by wyciągnąć z niej papierosa. -Zabije ją- szepnąłem zauważając, że oprócz pustego opakowania nic tam nie było, co oznaczało, że Susan musiała wypalić mojego ostatniego papierosa. Spojrzałem jeszcze raz na opakowanie, na którym było napisane "Był pyszny. Su " i zaśmiałem się mimo iż nie lubiłem gdy paliła.
-Ty jeszcze nie jesteś gotowy? Nasi rodzice już czekają- spojrzałem na blondynkę unosząc brew. -Proszę tylko mi nie mów, że nie masz garnituru- jej wzrok wbijał mi milion noży w głowę jednak zignorowałem ją ruszając na dół gdzie czekali już wszyscy.
-No więc, co zamierzasz robić po skończeniu szkoły?- spojrzałem na ojca Sky wzrokiem typu "stary nie wiem co się stanie za pół godziny, więc nie pytaj mnie o to co będzie za kilka lat" jednak chcąc uniknąć kłótni odpowiedziałem zwyczajnie, że jeszcze się nad tym nie zastanawiałem, co zapewne ich nie zadowoliło, ale szczerze miałem to w dupie. Oczywiście ich uwadze nie uszedł mój ubiór jednak moja matka skłamała mówiąc, że pralnia nie dostarczyła mojego garnituru na czas, co tak mnie wkurwiło, że miałem ochotę zabić ich wszystkich nie martwiąc się tym, że spędzę w pierdlu resztę życia. -Zapewne byłoby Ci tam lepiej niż u Sky- podpowiadał mój mózg, ale go zignorowałem.
-Um, muszę odebrać- spojrzałem na ekran telefonu, na którym pojawiła się twarz Billie'go. Poczułem dziwne ukłucie strachu jednak zignorowałem to i włączyłem zieloną słuchawkę tym samym odchodząc od stołu.
-Co jest?- zapytałem słysząc urywany głos Armstronga
-Susan... Ona jest... Jezu moja córeczka- mój oddech zaczął przyśpieszać, słysząc szloch? Billiego
-Kurwa, co się stało?- krzyknąłem nie mogąc powstrzymać mojej popieprzonej wyobraźni, która podpowiadała mi same straszne rzeczy.
-Jest w szpitalu, została zgwałcona- nie czekając dłużej rozłączyłem się chwytając kurtkę i udając się do wyjścia.
-A Ty gdzie się wybierasz, młodzieńcze?- zauważyłem karcące spojrzenie wszystkich ludzi i jęknąłem, ponieważ naprawdę nie miałem czasu tłumaczyć im wszystkiego
-Susan jest w szpitalu, zgwałcili ją- czułem mdłości wyobrażając sobie te wszystkie okropności, które musiała przejść Susan.
-I Ty oczywiście musisz do niej lecieć, jak zawsze. Tylko, że tym razem jeżeli wyjdziesz to możesz już nie wracać- spojrzałem na Sky naprawdę nie wierząc w to co usłyszałem
-Czy Ty się kurwa słyszysz?! Ona tam leży, nieprzytomna, a Ty mi kurwa stawiasz ultimatum? Wiesz, co tak właściwie to dzięki za ułatwienie zadania- pewnym krokiem przekroczyłem próg jej domu, co zszokowało wszystkich domowników. - A co do dziecka to mogę dawać Ci wszystkie pieniądze jakie tylko zarobię, ale Ciebie, ani Twojej popieprzonej rodziny nie chcę widzieć na oczy. - syknąłem wsiadając do samochodu i udając się do szpitala.
-Susan- krzyknąłem wbiegając do szpitala. -Susan- krzyknąłem ponownie, rozglądając się dookoła jak obłąkany.-Przepraszam, wie Pani gdzie leży Susan Armstrong, została przywieziona tutaj niedawno.
-Ta zgwałcona dziewczyna?- skinąłem głową -Leży na OIOM-IE, niestety nie może Pa...- nie pozwoliłem skończyć kobiecie i pobiegłem przed siebie nie chcąc tracić czasu. Dojście tam zajęło mi mniej niż kilka minut. Spojrzałem na duży napis OIOM i na kilka osób siedzących na krzesełkach przed wejściem na oddział.
-Stary- poczułem jak Ashton, Calum i Michael ściskają moje ciało i przez chwilę poczułem jakby tym gestem pocieszali mnie po stracie kogoś kogo kocham, po starcie Susan.
-Ona żyje, prawda?- zapytałem czując łzy pod powiekami, które za wszelką cenę chciałem powstrzymać.
-Jest w ciężkim stanie, ale żyje- odetchnąłem z ulgą słysząc słowa Calum'a.
-Muszę ją zobaczyć- oznajmiłem od razu spotykając się z krytycznymi słowami innych.
-Panie doktorze, czy mogę zobaczyć Susan?- zapytałem przechodzącego obok lekarza
-A Pan kim jest?
-Jestem jej...Bratem, Luke Armstrong, miło mi - wyciągnąłem dłoń ku siwemu mężczyźnie jednak ją zignorował. - Billie, to znaczy nasz ojciec może to potwierdzić- wskazałem dłonią na mężczyznę siedzącego przy sali Susan.
-No dobrze, jeżeli pan Armstrong to potwierdzi to będzie pan mógł zobaczyć siostrę- skinąłem głową i ruszyłem za mężczyzną. -Dzień dobry, ten młodzieniec twierdzi, że jest pana synem- spojrzałem błagalnym wzrokiem na Billiego i odetchnąłem z ulgą gdy skłamał na moją korzyść. Wszedłem do środka, a doktor z wymuszonym uśmiechem zostawił nas samych. Nie wiedziałem, co tak naprawdę powiedzieć Billie'mu, więc najzwyczajniej w świecie przytuliłem go czując jak stara się nie rozkleić.
-Jezu- przysięgam, że moje serce złamało się na tysiące pieprzonych kawałków, gdy zobaczyłem twarz Susan. Leżała tam podłączona do miliona aparatów, nie dając nawet znaku życia. -Wiadomo kto jej to zrobił?- zapytałem ocierając pojedynczą łzę, która spłynęła po mojej twarzy. Spojrzałem na Joe, który tylko pokręcił głową ponownie chowając ją w dłonie. Moje myśli powróciły do sytuacji ze wczoraj, gdy James odgrażał się Susan. Nie zastanawiając się dłużej wybiegłem z sali jednak wpadłem na coś, a raczej na kogoś.
-Puść mnie- warknąłem próbując się wydostać z uścisku Caluma.
-Gdzie idziesz?
-Zabije tego skurwiela, James'a, przysięgam, że zrobię mu kurwa to samo, co on zrobił Susan z tym wyjątkiem, że nie dam mu szansy na przeżycie- syknąłem
-Nawet nie masz pieprzonej pewności, że to on - już chciałem powiedzieć im o wczorajszej sytuacji jednak w naszą dyskusję wtrącił się Clifford.
-Ja Wam nie powiedziałem, bo cholera, naprawdę nie wiedziałem, że to taka ważna rzecz...
-Przejdź do sedna- krzyknąłem zirytowany
-Wtedy jak byliśmy na ognisku spotkałem się z Susan i właśnie wtedy powiedziała mi że James ćpa - moje oczy rozszerzyły się z niedowierzania.
-Jak mogłeś nam o tym kurwa nie powiedzieć?- warknął Ashton
-Ona mówiła, że nie uderzył jej ani nic, więc myślałem, że to nic takiego...
-Zabije go- moje dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści, więc by uniknąć awantury ruszyłem przed siebie szybko pokonując odległość od szpitala do samochodu.
-Co do kurwy?- zapytałem widząc tych trzech downów obok mnie.
-Nie zrobisz tego bez nas! Odpowiemy za to wszyscy- uśmiechnąłem się i gdy wszyscy wsiedliśmy do samochodu ruszyłem z piskiem opon spotykając zdegustowane miny przechodniów, których miałem w tej chwili naprawdę w dupie.
Przez całą drogę myślałem o tym jak załatwić tego kutasa jednak, gdy dojechaliśmy na miejsce było już tam pełno policji.
-Ty chory pojebie- krzyknąłem widząc skutego kajdankami Huxley'a. Mimo ostrzeżeń policji podbiegłem do niego wymierzając mu z całej siły jaką w sobie miałem cios prosto w twarz. -Mam nadzieję, że zgnijesz w pierdlu- splunąłem, zostając siłą odciągnięty przez policję.
Po zeznaniach, które złożyliśmy wszyscy na policji, wróciłem z powrotem do szpitala zastając Billie'go przy łóżku Susan.
-Boże, gdyby nie mój głupi pomysł żeby tu zamieszkać byłabyś dzisiaj cała i zdrowa, co kurwa jest ze mną nie tak? Co ja Ci takiego zrobiłem, Boże? Co ja Ci do cholery zrobiłem?- stałem jak zamurowany nie wiedząc, co zrobić lub jak się zachować by pomóc tej rodzinie. -Obiecuję Ci kochanie, że jak tylko dojdziesz trochę do siebie to wrócimy do Californii. Obiecuję Ci to- słysząc słowa mężczyzny przez moje ciało przeszedł strach. Strach przed stratą osoby, która tak wiele dla mnie znaczy. Nie chciałem żeby wyjeżdżała, żeby mnie zostawiała, ale jeżeli to jedyny sposób by doszła do siebie to uszanuję to!
-Stary, jak się czujesz?- spojrzałem w bok uświadamiając sobie, że obok mnie stoi Michael.
-Nie wiem. Nie potrafię sobie uświadomić, że za niedługo już jej tu nie będzie, ale wiesz, co?- zaśmiałem się bez humoru, a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. - Cały czas powtarzam sobie, że po prostu poznaliśmy się w złym czasie i że pewnego dnia całkiem przypadkiem idąc z kawą potknę się i wyleję ją na brunetkę o pięknym uśmiechu, totalnie niszcząc jej ulubioną koszulkę The offsprings. Jednak tym razem nie przestraszę się ani jej ojca ani nikogo innego i od razu wyznam jej, że szalenie się w niej zakochałem od pieprzonego pierwszego wejrzenia...
_________________________________________________
*5sos- Tommorow never dies
** 5sos- Just saying
***Bring me the horizon- deathbeds
+ w ostatniej scenie podczas rozmowy Luke nawiązuje do tego jak spotkał Susan (rozdział I)
Kochani właśnie dotarliśmy do końca pierwszej części opowiadania o losach Luke'a i Susan. Tak naprawdę nie wiem czy tworzyć drugą część tego opowiadania, ponieważ od początku właśnie tak chciałam skończyć tą historię.
Z tego miejsca chciałabym Wam bardzo, bardzo, bardzo podziękować za wszystkie komentarze, za wszystkie miłe słowa, które od Was otrzymałam. Każe z nich bardzo podnosiło mnie na duchu i dawało dodatkowego kopa by tworzyć kolejne rozdziały. Życzyłabym każdemu takich czytelników jak Wy!
Mimo zakończonego opowiadania, wciąż będę tutaj dla Was. Czy tutaj czy na asku zawsze możecie zapytać o co tylko zechcecie, a na pewno odpowiem.
Mam nadzieję, że za niedługo znowu będziecie mogli przeczytać coś mojego czy będzie to druga część rebellious teenager czy coś innego. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie mimo tego, że ostatnimi czasy znikałam i nawalałam z rozdziałami. :(