czwartek, 20 sierpnia 2015

XXI chapter

-Susaan, wstawaj!- z grymasem na twarzy, niechętnie otworzyłam oczy zadając sobie jedno proste pytanie: "Co do chuja?"Przecież mam przerwę wiosenną w szkole i zdecydowanie nie mam zamiaru wstawać o pieprzonej 9 rano. -Susan!- już miałam coś krzyknąć jednak przeszkodził mi w tym dźwięk otwieranych drzwi. -Susan, za chwilę się spóźnimy, czy Ty chociaż jeden raz możesz być punktualna.
-Pali się?- zapytałam nie trudząc się otwieraniem oczu.
-Nie?
-To idę spać dalej- oznajmiłam nakrywając się ponownie ciepłym kocem.
-Palić to się będzie za chwilę scena, bo właśnie chciałem Cię zabrać na próbę Bring me the horizon, ale skoro tak bardzo chce Ci się spać to nie przeszkadzam- nie wiem nawet jak to możliwe, ale w ciągu kilku minut byłam totalnie gotowa do wyjazdu. Przeglądnęłam się po raz ostatni w lustrze mając niesamowitą nadzieję, że moje czarne, podarte rurki, krótki fioletowy top pink floyd, skórzana kurtka i conversy leżą na mnie w miarę dobrze.
-Boże!Nie wierzę, że poznam gości z Bmth - krzyknęłam podekscytowana zapinając pas bezpieczeństwa. Spojrzałam na tatę, który prowadził samochód z wielkim bananem na twarzy, co trochę mnie zdziwiło.  -Co Cię tak śmieszy? - zapytalam
-Po prostu cieszy mnie Twoja reakcja na fakt,  że spotkasz chłopaków z Bring me the horizon.  Nawet nie wiesz jak ciężko było sprowadzić tutaj ich chude tyłki.- oznajmił, co chwilę spoglądając na mnie.
-Nie przepadasz za nimi, więc nie rozumiem po co tyle zachodu
-Właśnie dlatego żeby zobaczyć jak w końcu szczerze się uśmiechasz. Su, widzę co się dzieje i naprawdę nie podoba mi się to że po pierwsze nic mi nie mówisz, a po drugie ciągle chodzisz smutna, nawet już nie spotykasz się z chłopakami. - mój wzrok wylądował na dłoniach, które nagle wydawały się być interesującym obiektem. -Nie chcę naciskać, ale proszę Cię Sue, rozmawiaj ze mną, mów mi o Twoim dniu, o tym co Cię zdenerwowało, kto Cię zranił, wkurzył, cokolwiek! Nie darowałbym sobie gdyby coś Ci się stało! - powoli uniosłam wzrok zauważając, że tato właśnie zatrzymał samochód ciągle wpatrując się na mnie tą swoją troskliwą miną. Wzięłam głęboki wdech i wydech oznajmiając mu, że z pewnością będę go informować o wszystkim, co dzieje się w moim życiu,

Oczywiście zaraz po wyjściu z samochodu pobiegłam w stronę ogromnej hali, w której właśnie odbywała się próba chłopaków z bmth. Panowie ochroniarze byli na tyle mili, że wystarczyło, że powiedziałam, że jestem córką Billie'go i mnie wpuścili do środka.
Pomieszczenie było strasznie ciemne, a po podłodze walało się mnóstwo kabli jednak nawet to nie zatrzymało mnie przed biegnięciem. Nie wiem jak długi był ten korytarz, ale gdy już prawie dobiegałam do drzwi prowadzących do hali potknęłam się o jeden w porozrzucanych kabli i upadłam o dziwo na coś miękkiego.
-Kurwa!- nie, nie,nie,nie,nie! Ten głos poznałabym wszędzie.
-Um, wybacz Hemmings- szepnęłam próbując podnieść się z jego ciała, jednak ten skutecznie przyciągnął mnie do siebie tak, że znowu leżałam na nim.
-Podoba mi się ta pozycja- poczułam jego oddech na mojej szyi i moje ciało przeszyła nagła przyjemność, która z pewnością była wyczuwalna dla Luka. Jego usta nagle znalazły drogę do mojej szyi, którą zaczął atakować pocałunkami, a jego ręce błądziły po moim ciele, co chwilę zahaczając o mój tyłek.
-Muszę już iść, Luke- szepnęłam, ponownie próbując się wydostać z jego uścisku.
-Zostań, proszę. Pozwól mi na to- spojrzałam zdezorientowana na blondyna i nagle poczułam jak łączy nasze usta w pocałunku. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej odsunęłam się od chłopaka i wstałam na równe nogi.
-Nie powinieneś tego robić- syknęłam poprawiając ubrania i włosy. -Nie, gdy masz dziewczynę, która spodziewa się dziecka, Twojego dziecka!- dodałam piorunując wzrokiem blondyna
-Skąd Ty...?
-A, więc to prawda- szepnęłam zawiedziona -Wybacz, ale muszę już iść- spojrzałam ostatni raz na Luka i ruszyłam przed siebie.
Otworzyłam duże, czarne drzwi i moje uszy wypełniła głośna muzyka i wspaniały głos Olivera. Hala była ogromna i w tym momencie zupełnie pusta, no nie licząc chłopaków i mnie. Przed sceną było kilkadziesiąt krzeseł które tworzyły tak jakby strefę vipowską. Nie zastanawiając się długo usiadłam na jednym z krzeseł i totalnie odpłynęłam.
-Świetni są co nie?- wróciłam do żywych słysząc jakiś nieznany mi głos
-Huh?- spojrzałam na drobniutką dziewczynę, która wpatrywała się we mnie swoimi dużymi oczami
-Mówiłam, że są świetni- powtórzyła ze śmiechem, który był totalnie zaraźliwy. -Jestem Hannah- dodała wyciągając w moim kierunku dłoń, którą od razu uścisnęłam.
-Susan, miło Cię w końcu poznać. Marzę by mieć kiedyś tatuaż zrobiony przez Ciebie- oznajmiłam na co uśmiech szatynki się powiększył.
-Myślę, że to da się zrobić- mrugnęła i chciała coś dodać jednak przeszkodził jej Oliver, który niespodziewanie pojawił się obok nas.
-Hann, musimy już iść, bo mamy wywiad - razem z szatynką podniosłyśmy tyłki z krzeseł i gdy spojrzałam na Oliego moje nogi jakby zrobiły się z waty, więc potknęłam się wpadając prosto na Sykes'a, który ku mojemu zdziwieniu złapał mnie w ramiona i zaczął się śmiać. -Nie wiedziałem, że potrafię tak wpływać na dziewczyny, że tracą grunt pod nogami- Moje policzki były czerwone jak usta Hanny i przysięgam, że z sekundy na sekundę czułam się coraz bardziej zawstydzona.
-Um, wybacz, moje nogi czasami zapominają jak się chodzi- oznajmiłam lekko się uśmiechając -Jestem Susan- podałam dłoń chłopakowi, który od razu ją uścisnął.
-Więc Ty też będziesz tu śpiewała?- przeniosłam swój wzrok na Hannah i skinęłam lekko głową.
-Hann, Oliver zaraz się spóźnicie!- wszyscy spojrzeliśmy na managera Sykes'a, który o mało nie wyszedł z siebie ze złości. Nie chcąc już dłużej tracić ich czasu, pożegnałam się z nimi i ruszyłam do kantorka, który od dzisiaj będzie służył jako moja przebieralnia.
Po drodze spotkałam Cal'a jednak nie miałam okazji porozmawiania z nim, ponieważ był zajęty testowaniem ust Olivi. -Gdyby jej ojciec się dowiedział- pomyślałam mijając ich i wchodząc do pomieszczenia.
Tak jak myślałam, pomieszczenie nie było zbyt ładne, ani przytulne jednak nie przeszkadzało mi to wybitnie. Usiadłam wygodnie na sofie, która znajdowała się pod ściną wypełnioną różnego rodzaju plakatami, wyciągnęłam swój stary notes przeglądając wszystkie piosenki, które do tej pory udało mi się napisać, jednak żadna z nich nie była dosyć dobra by zaśpiewać ją przed tak liczną publicznością.
Już miałam zamiar coś napisać jednak mój telefon nieprzerwanie zaczął wibrować nie pozwalając mi się skupić.
-Cześć, Susan. Zobaczymy się dzisiaj?- westchnęłam głośno, zamykając notes.
-Cześć, James. Jestem na próbie i nie wiem kiedy skończę- oznajmiłam
-Aha, jak uwiniesz się szybciej to daj znać, chcę Cię zabrać na randkę- nie wiem czemu ale lekko uśmiechnęłam słysząc pomysł James'a.
-Postaram się skończyć szybko- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź wcisnęłam czerwony przycisk oznajmiający zakończenie rozmowy.
Ponownie otworzyłam swój notes i zaczęłam pisać w nim wszystko to co siedziało w mojej głowie.
-Susan Armstrong, proszona na scenę!- słysząc nieznany mi głos podniosłam swój tyłek z niewygodnej sofy i ruszyłam na scenę, z której właśnie schodzili chłopcy z 5sos. Przybiłam piątki ze wszystkimi, a następnie podałam pendrive z muzyką i stanęłam przy mikrofonie. Melodia, którą niedawno skomponował dla mnie tato zaczęła wydobywać się z głośników, a ja totalnie niepewna siebie zaczęłam śpiewać.

I'd like to say we gave it a try,/  Chciałabym powiedzieć, że próbowaliśmy,
I'd like to blame it all on life.  /Chciałabym zrzucić całą winę na życie.
Maybe we just weren't right, / Może po prostu nie byliśmy odpowiedni?
But that's a lie, that's a lie. / Ale to kłamstwo, to kłamstwo.
And we can deny it as much as we want, / I możemy zaprzeczać tak długo jak chcemy,
But in time our feelings will show. /Ale z czasem nasze uczucia wyjdą na jaw.
Cause sooner or later,  /Bo prędzej czy później,
We'll wonder why we gave up, / Będziemy się zastanawiać dlaczego się poddaliśmy,
The truth is everyone knows. / Prawda jest wszystkim znana.
Almost, almost is never enough, /  Prawie, prawie nigdy nie wystarczy,
So close to being in love.  / Tak blisko do bycia zakochanym.
If I would have known that you wanted me, / Gdybym wiedziała, że mnie chciałeś,
The way I wanted you. / Tak samo jak ja chciałam ciebie.
Then maybe we wouldn't be two worlds apart, / Może nie bylibyśmy dwoma oddzielnymi światami,
But right here in each others arms. /  Lecz bylibyśmy w swoich własnych ramionach.
Here we almost, we almost knew what love was, /  I prawie, prawie wiedzieliśmy czym była miłość,
But almost is never enough... / Ale prawie nigdy nie wystarczy... *

Przez cały ten czas gdy śpiewałam nie potrafiłam oderwać wzroku o Hemmings'a, który stał jak zaczarowany wpatrując się we mnie. Przynajmniej tak mi się wydawało.
-Susan, kontynuuj- usłyszałam głośny krzyk Tre, który gestem ręki zachęcał mnie do dalszego śpiewania.
-Um, ja jeszcze nie mam nic więcej- powiedziałam mając nadzieję, że nie będę miała przez to kłopotów.
-Spokojnie, masz czas do jutra, a na dzisiaj to koniec Twojej próby- odetchnęłam z ulgą i gdy tylko zeszłam ze sceny zostałam zaatakowana przez Mikego, Ash'a, oraz Caluma, którzy nie mogli nadziwić się temu jak świetną piosenkę napisałam i jak dobre było moje wykonanie mimo iż sama wcale tak nie uważałam.
-Muszę już iść- oznajmiłam wydobywając się z uścisku chłopaków.
-To nie idziesz z nami na jedzenie?- spojrzałam na rozczarowaną minę Michaela i przez chwilę chciałam przełożyć spotkanie z James'em jednak obiecałam, że pomogę mu choćby nie wiem co i z pewnością nie wybaczyłabym sobie gdyby przeze mnie wziął jeszcze raz.
-Nie mogę- westchnęłam -Umówiłam się z James'em- dodałam w odzewie słysząc głośny trzask drzwi, które z impetem zamkną Hemming's. Spojrzałam przepraszającym wzrokiem na wszystkich i wyszłam z budynku.
Na zewnątrz spotkałam tatę, który kończył właśnie palić papierosa. Poinformowałam go o tym, że wychodzę z James'em i tak naprawdę nie wiem kiedy wrócę. Oczywiście jak zwykle nie był z tego powodu zadowolony i zrobił mi kolejny wykład o tym jak powstają dzieci i co się z nimi dzieje, gdy wychowują je takie dzieci jak ja.
-Obiecuję, że nie zajdę w ciążę, że mnie nie zamkną i że nie zrobię nic niezgodnego z prawem- przysięgłam dzięki czemu mogłam w końcu udać się do domu by trochę się ogarnąć.
Podróż do domu trochę mi zajęła, ponieważ jak zwykle po południu całe Seattle wypełnione jest po brzegi ludźmi wracających lub udających się do pracy.
Do domu dotarłam jakoś po 17. Od razu wskoczyłam do wanny biorąc krótką kąpiel, która zadziałała zbawiennie na moje zmęczone ciało. Następnie podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne, podarte rurki oraz czarny top na szelkach. Na górę założyłam, długi ciemnoszary kardigan, a na stopy włożyłam sztyblety na grubym obcasie. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone, a na twarz nałożyłam puder, mascarę oraz bordową szminkę.
Przeglądnęłam się ostatni raz w lusterku i zbiegłam na dół zastając czekającego na mnie James'a.
Niepewnie przytuliłam szatyna, który pocałował mnie w czubek głowy, co przyznam było całkiem miłe. Gdy tylko odsunęliśmy się od siebie spojrzałam w jego oczy, które o dziwo nie były tak czerwone jak zwykle.
-Spokojnie, nic nie wziąłem- oznajmił wiedząc dlaczego tak bacznie mu się przyglądam. -Może wybierzemy się do kina? Podobno grają jakąś dobrą komedię- zaproponował, a ja z przyjemnością przystałam na jego propozycję, ponieważ nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w kinie.


-Jak Ci się podobało?- zapytałam gdy wyszliśmy z sali kinowej, -Halo, James!- pomachałam do szatyna, który był jakiś nieobecny.
-huh?- przewróciłam oczami zirytowana tym, że w ogóle mnie nie słuchał.
-Pytam jak Ci się podobał film? - powtórzyłam pytanie
-Był w porządku, chociaż widziałem lepsze produkcje
-Jakiś Ty wybredny- uśmiechnęłam się szturchając szatyna w ramię. - Co teraz robimy?-zapytałam, gdy zatrzymaliśmy się przed samochodem.
-Znam fajne miejsce, wsiadaj!- podekscytowana wsiadłam do samochodu zapinając pas bezpieczeństwa i puszczając radio, w którym leciała jakaś wesoła piosenka, która tylko polepszyła mój humor.
-A więc idziemy do klubu?- zapytałam trochę zawiedziona widokiem starego, obskurnego budynku. Szatyn skinął głową z ekscytacją, która tak na marginesie w ogóle nie była dla mnie zrozumiała i mocno trzymając moją dłoń wprowadził nas do środka, w którym jak się okazało czekali już jego przyjaciele. Oczywiście, gdy tylko usiedliśmy obok nich, totalnie przestałam się liczyć i James zachowywał się tak jakbym nie istniała.
-Może zatańczymy?- zapytałam, gdy w pomieszczeniu rozległa się wspaniała melodia kodaline -"high hopes". Szatyn niechętnie skiną głową i powoli ruszyliśmy na parkiet.
Założyłam dłonie na szyję chłopaka, natomiast jego dłonie mocno ściskały moje biodra. Przytuliłam się do niego, co chwilę podnosząc się na palcach i całując go w usta. Czułam się naprawdę dobrze, jednak James jest ode mnie wyższy o jakieś dwie głowy, więc po kilku piosenkach moje dłonie zaczęły boleć,więc włozyłam je do tylnych kieszeń w spodniach chłopaka. Moje serce przyśpieszyło, gdy niechcący natrafiłam na jakiś foliowy woreczek, który jak się później okazało wypełniony był amfetaminą.
-Obiecałeś mi, obiecałeś, że tego kurwa nie weźmiesz!- krzyknęłam odsuwając się od szatyna.
Wybiegłam z sali mocno ściskając plastikową torebeczkę, którą miałam zamiar wrzucić do pierwszej lepszej toalety.
-Stój!- usłyszałam krzyk James'a jednak było już za późno na cokolwiek, ponieważ cała zawartość woreczka wylądowała w toalecie. -Co Ty kurwa najlepszego zrobiłaś?- próbowałam podnieść się z podłogi jednak James momentalnie znalazł się obok mnie brutalnie mnie podnosząc i przyciskając do ściany. -Pytam się kurwa, co Ty zrobiłaś, szmato? - poczułam mocne uderzenie w policzek.
-Zrobiłam to dla Twojego dobra, James- wyszeptałam czując jak łzy spływają po moich policzkach.
-Masz mi to odkupić, albo pożałujesz, dziwko- sykną puszczając moje ciało przez, co upadłam na zimną posadzkę.

Nie wiem jak długo tam siedziałam płacząc i zastanawiając się dlaczego takie rzeczy spotykają akurat mnie. Co ze mną jest kurwa nie tak? Powoli podniosłam się z podłogi i podeszłam do lustra, które było zawieszone na ścianie. Mój makijaż był totalnie rozmazany, a prawy policzek był wyraźnie zarumieniony od mocnego uderzenia. Nie wiem dlaczego, ale czułam do siebie wstręt i obrzydzenie, dlatego szybko odwróciłam wzrok i wyszłam z tego pomieszczenia. W klubie było jakby więcej ludzi, a moje ciało trzęsło się w obawie, że gdzieś spotka James'a. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i na spokojnie mogłam opuścić klub i wsiąść do autobusu.
Przez całą drogę starałam się myśleć nad nowymi słowami piosenki byleby tylko nie myśleć o tym, co zdarzyło się kilka chwil temu, niestety nieskutecznie.
-Przeprasza, mógłby Pan się tutaj zatrzymać?- zapytałam kierowcy, gdy mijał halę, w której za kilka dni będę śpiewać. -Dziękuję- dodałam wysiadając z autobusu i udałam się do budynku.
Każdy z uczestników dostał zapasowe klucze dzięki czemu bez problemu dostałam się do środka zastając ciszę i ciemność. Szybkim ruchem odblokowałam telefon włączając w nim latarkę, która oświetliła mi drogę do kantorka. Z każdym kolejnym krokiem do moich uszu dochodziła dziwnie znana mi muzyka i przyznam, że byłam totalnie spanikowana i zaintrygowana zarazem. Niepewnym ruchem uchyliłam drzwi do kantorka i odetchnęłam widząc Hemmings'a, który grał na gitarze i co chwilę zapisywał coś w notesie.
-Um, co Ty tu robisz?- zapytałam przez, co blondyn o mały włos nie spadł z sofy, na której siedział.
-Ja...Ja nie wiem. Po prostu jak usłyszałem tą piosenkę to nie wiem, po prostu od razu wiedziałem jak ją dokończyć- oznajmił wstając i drapiąc się po szyi, co zdradzało, że jest zdenerwowany. -Wiem, że nie powinienem i wiem, że to Twoja piosenka, ale cholera posłuchaj tego- zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę czekając na to co się wydarzy. Blondyn odłożył swoją gitarę i zaczął śpiewać.

If I could change the world overnight /Gdybym mógł zmienić świat w ciągu nocy,
There'd be no such thing as goodbye / To nie istniałoby coś takiego jak pożegnanie.
You'll be standing right where you were /Stałabyś tam gdzie powinnaś,
And we'd get the chance we deserve / A my dostalibyśmy szansę na jaką zasługujemy, oh
Try to deny it as much as you want /Próbuj zaprzeczać ile chcesz,
But in time our feelings will show / Ale z czasem nasze uczucia wyjdą na jaw.

Słowa, które wymyślił Luke idealnie pasowały do tych, które wymyśliłam ja. Nie chciałam by blondyn kończył śpiewać, dlatego dołączyłam do niego i wspólnie zaśpiewaliśmy końcówkę, z każdym słowem zbliżając się do siebie coraz bardziej.

'Cause sooner or later/ Bo prędzej czy później,
We'll wonder why we gave up / Będziemy się zastanawiać dlaczego się poddaliśmy,
The truth is everyone knows / Prawda jest wszystkim znana.
Almost, almost is never enough / Prawie, prawie nigdy nie wystarczy
We were so close to being in love / Jesteśmy tak blisko do bycia zakochanym
If I would have known that you wanted me the way I wanted you, / Gdybym wiedziała, że mnie chciałeś,
babe / Tak samo jak ja chciałam ciebie, kochanie.
Then maybe we wouldn't be two worlds apart / Może nie bylibyśmy dwoma oddzielnymi światami,
But right here in each others arms / Lecz bylibyśmy w swoich własnych ramionach.
Here we almost, we almost knew what love was / I prawie, prawie wiedzieliśmy czym była miłość,
But almost is never enough... / Ale prawie nigdy nie wystarczy...

Śpiewając, a tak właściwie wyszeptując ostatnie słowa piosenki czułam ciepły oddech Luka na swojej skórze, a następnie jego miękkie usta, które idealnie wpasowały się w moje. Odruchowo moje dłonie powędrowały na szyję chłopaka, natomiast jego spoczęły na mojej tali. Chłopakowi chyba nie odpowiadało dłuższe schylanie się dlatego złapał mnie za pośladki tym samym podnosząc mnie do góry. Nie odrywając się od moich ust, ruszył przed siebie i delikatnie położył mnie na sofie. 
-Luke- szepnęłam próbując zachować resztki zdrowego rozsądku.
-Shh, skarbie - poczułam jak jego dłonie ściągają moją koszulkę, a następnie pozbawiają mnie spodni przez, co leżałam w samej bieliźnie przed Hemmings'em. 
-Jesteś taka piękna...Taka idealna- szepnął atakując moją szyję swoimi ustami. Jego dłonie błądziły po całym moim ciele, a ja nie chciałam być mu dłużna dlatego ściągnęłam jego t-shirt i pomogłam mu w pozbyciu się jego ciasnych jeansów. Przegryzłam wargę widząc wybrzuszenie, które było mega widoczne w jego bokserkach. 
-Podoba Ci się to co widzisz?- zawstydzona skinęłam lekko głową, a na blondyna usta wszedł łobuziarski uśmieszek. -To powinno spodobać Ci się bardziej- dodał ujmując moje krocze dłonią, co spowodowało, że w moim brzuchu wybuchło jakieś miliony motylków. Nie przestając pracować palcami nad moją kobiecością, cały czas całował moje usta z sekundy na sekundę schodząc coraz niżej, aż jego twarz znalazła się między moimi udami. Szybkim ruchem ściągnął moje majtki i delikatnie przejechał językiem po mojej kobiecości, a następnie jego usta zaczęły ssać moją łechtaczkę przez, co niekontrolowany jęk wydostał się z moich ust. 
-Jesteś blisko, skarbie?- skinęłam głową nie będąc w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa, a blondyn uśmiechnął się poruszając szybciej językiem na mojej łechtaczce, co spowodowało, że osiągnęłam niesamowity orgazm. 
-Smakujesz tak niesamowicie- oznajmił całując mnie w usta i odsuwając się ode mnie, co trochę mnie zdziwiło.
-Gdzie idziesz?- zapytałam, gdy blondyn zaczął ubierać spodnie
-Um, muszę do toalety- mój wzrok powędrował na jego widoczne wybrzuszenie i totalnie się zaczerwieniłam, gdy ogarnęłam po co tak naprawdę się tam wybiera. 
-Oh- szepnęłam unikając wzroku Hemmings'a
-Zaraz wracam- skinęłam głową na znak, że zrozumiałam i zaraz po wyjściu chłopaka ubrałam się i z powrotem położyłam się na sofie marząc jedynie o śnie.
-Śpisz?- powoli otworzyłam oczy spoglądając na ubranego już blondyna. Pokręciłam głową i poklepałam dłonią miejsce obok siebie dając mu do zrozumienia żeby tam usiadł, co też uczynił.
-Moje życie się wali, Susan- spojrzałam na chłopaka i bez chwili wahania przytuliłam go tak, że moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. -Będę miał dziecko, którego nie chcę, co gorsze z osobą, której nie chcę, której nie kocham, która jest mi tak cholernie obojętna. Tak naprawdę dopiero teraz wiem, co to znaczy kogoś kochać i powiem Ci że to jest cholernie trudne.
-Loving can hurt sometimes but it's the only thing that I know. **
You know it can get hard sometimes. It is the only thing that makes us feel alive - zanuciłam nawet nie siląc się na uśmiech.
-Ta piosenka, którą stworzyliśmy tak idealnie do nas pasuje i to jest tak cholernie smutne, ale wiesz co mnie cieszy?- pokręciłam głową spoglądając na blondyna - To że mimo wszystko jesteś szczęśliwa i nieważne, że nie mogę być tym który dał Ci to szczęście. - do moich oczu napłynęły łzy, ponieważ to co powiedział Luke było totalnym kłamstwem. Moje poczucie szczęścia było zerowe. Jednak nie byłam w stanie opowiedzieć mu tego wszystkiego. Przynajmniej nie teraz.
-Ty też będziesz szczęśliwy, zobaczysz!- przytuliłam go mocno po raz ostatni i podniosłam swój tyłek z kanapy. -Powinniśmy już wracać- oznajmiłam patrząc na zegarek, który wskazywał 2:43
-Masz rację, pewnie jesteś zmęczona - blondyn poruszył brwiami i na jego ustach pojawił się łobuziarski uśmiech na co tylko przewróciłam oczami. -Odwieźć Cię? Jest już dosyć późno i zimno, jeszcze zachorujesz- pokręciłam przecząco głową.
 -Dam sobie radę Luke, ale dzięki za troskę- po raz kolejny poczułam potrzebę przytulenia chłopaka, co wyraźnie go zdziwiło.
-Dlaczego mam wrażenie jakbyśmy się żegnali?- zapytał mocniej przyciągając mnie do siebie tak jakby faktycznie bał się że mogę mu gdzieś uciec. 
-Nie wiem, ale ja póki co wybieram się tylko do domu, bo przyznam, że trochę mnie wymęczyłeś - zaśmiałam się rozluźniając nasz uścisk. -Trzymaj się Hemming's
-Ty też Armstrong, Ty też...

____________________________________
Kurde, tak dawno mnie tutaj nie było za co bardzo Was wszystkich przepraszam.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał. Oprócz tego będzie jeszcze jeden, ostatni już rozdział tej części. Nie jestem pewna czy tworzyć kolejną, ale gdybym ją tworzyła to chciałabym trochę popracować z perspektywą Luke'a. Napiszcie mi co o tym sądzicie. :)
Standardowo proszę Was komentarze i zachęcam do odwiedzenia mojego ASK'A, na którym jestem często i będzie mi miło po odpowiadać na Wasze pytania :*
*Almost is never enough- Ariana Grande
** Photograph- Ed Sheeran


10 komentarzy:

  1. Boże to jest takie piękne! *,* codziennie patrzę czy nie ma kolejnego rozdziału :D musisz napisać 2 cześć tego opowiadania bo jest naprawdę świetne! :) czekam z niecierpliwością nn <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  2. OMFG!!!! Nawet nie wiesz jak miło mnie zaskoczyłaś. Wchodzę sobie na tego bloga, żeby jak co dzień sprawdzić, czy jest kolejny rozdział. A ty nagle kurwa takie BUM!!!! Jest!!! I fangirling poziom hard!!! Tak się cieszę, że wróciłaś :) rly.

    Ale ejjj...to nie tak miało wyglądać. Luke miał rzucić tą sukę i być z Sue. I kurwa wiedziałam, że James to zrobi. Jak to się mówi: Ze szmaty jedwabiu nie zrobisz xdxd. W dalszym ciągu sądzę, że to nie jest dziecko Luke'a. Poprostu Sky jest kurwą i go zdradziła. Albo kłamie. Niech on zrobi te pierdolone testy na ojcostwo. Albo w inny sposób dowie się prawdy. Nwm jak to zrobisz, ale to odkręć. Proszę?? Albo napisz 2 część. Moja frustracja sięga zenitu jak patrzę na ich nieszczęście. Ale wiem, że to naprawisz. Przecież miłość zawsze zwycięża, prawda??

    I nie martw się. Rozumiemy, że masz własne życie, wakacje i pełne prawo z tego korzystać. Ten kto tego nie rozumie to skończony idiota. Nie masz nas za co przepraszać ;) mam tylko nadzieję, że szybko dodasz nexta. Proszę ;) życzę weny!!! YOUR FAN NUMBER ONE #1~ Alex

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to ms być romans na skalę Wichrowych Wzgórz, czy jak? Bo już nie rozumiem. Nie możesz tego tak skończyć. Mam nadzieję, że dasz radę napisać drugą część./Brzew.

    OdpowiedzUsuń
  4. Um cześć!
    To prawda, dawno Cię tu nie było, ale za to wracasz w wielkim stylu! Tyle się dzieje. Tyle dobrych i złych rzeczy. Tyle, że aż nie wiem, od czego zacząć...
    Chyba od ostatniej scenki, która była dość niespodziewana. Poważnie, to, co zrobił Luke, wybiło mnie z rytmu. To było dziwne, ale i niedziwne jednocześnie. Jeśli rozumiesz... No bo z jednej strony stało się to, co się stało, a z drugiej skończyło się na tym, na czym skończyło. XD
    Następną sprawą jest James. Kurcze, co za pacan! Okej, rozumiem, że był na głodzie, czy coś i ta sprawa z wywaleniem narkotyków do wkurwiła, ale on znowu ją zbił! Tak nie może być! Mało tego, jeszcze ją zastraszał.. Kretyn i tyle. Weź go stąd! Żebym go więcej nie widziała. Zniszczył sobie zaufanie do niego, więc już go nie odbuduje. Nie potrafię tego robić ponownie...
    A ta piosenka? Jejku, genialna! Co prawda to Ariana, ale tak genialnie to wyszło. Chciałabym usłyszeć ich duet. *-*
    Czy tylko ja nie wiem, co to za zespół, który spotkała Suz? Nie znam go i tyle, haha. :D
    Czemu ona oddala się od tej trójki? Jeśli nie chce spotykać Luke'a, to nie musi, ale Ash, Cal, Mike - dlaczego oni mają cierpieć? Wydaje mi się, że oni ją bardzo lubią, a ta ich olewa.. Wiesz, jakie to uczucie? Nie? To ja Ci powiem - chujowe, nie polecam.
    Ech, to chyba tyle.
    Pozdrawiam, karmeeleq
    PS. Jeśli chcesz, to zapraszam do siebie; kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG TO JEST GENIALNE *.* tak bardzo brakowało mi tego opowiadania :c nie będę ci się tu rozpisywać bo najnormalniej w świecie nie wiem co napisać .. tak bardzo mi się podobało ♡
    CHCE kolejna część i jestem za perspektywa Luke'a :** kocham kocham kocham !!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże kocham to opowiadanie a ten rozdział jest zajebisty więc czekam na nexta i następną część

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam dzisiaj to ff od początku i napewno bede teraz sprawdzać rozdziały na bieżąco :D mega opowiadanie ♥ koniecznie pisz druga część!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy tylko mi sie wydaje czy cos jej sie stanie ? Omg oby nie, czekam na nexta i BAAARDZO CHCE DRUGIEJ CZĘŚCI <3 / Maddie

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do LBA! Szczegóły tutaj;
    http://kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com/2015/10/czesc-wszystkim-nie-to-jeszcze-nie-czas.html

    OdpowiedzUsuń