niedziela, 12 czerwca 2016

infoooooo!

Hej ludziee!

Jezu, jak dawno mnie tu nie było. W sensie, że dawno nic nie pisałam tutaj. Ale to się właśnie zmienia, ponieważ właśnie przed chwilą opublikowałam pierwszy rozdział nowego opowiadania `WINGS`  

Minnie- dziewczyna o wielkim sercu, które oddała swojej pasji jaką są tatuaże.
Justin- chłopak, który całe swoje życie spędza na ringu, pragnąc być najlepszym.
Dwoje młodych ludzi o różnych charakterach, zainteresowaniach, oraz spojrzeniach na świat pewnego zimowego wieczoru spotykają się zupełnie przypadkiem. Czy wyniknie z tego coś więcej niż jeden zwykły tatuaż? Przekonacie się o tym czytając 'WINGS'


Mam nadzieję, że wpadniecie i zapoznacie się z moim nowym opowiadaniem i że spodoba się wam równie dobrze jak Rebellious Teenager! 

Love u guys!



poniedziałek, 5 października 2015

XXII chapter (ostatni)



-Susan, co się z Tobą dzieje?- przewróciłam oczami słysząc pytanie ojca i zaprzestałam jedzenia swoich ulubionych płatków. Spojrzałam na tatę, który wypalał mi dziurę w twarzy.
-Niby co ma się dziać?- zapytałam obojętnie
-Ty mi powiedz! Od tygodnia nie wychodzisz z pokoju, nie wspomnę nawet o próbach przed jutrzejszym koncertem!
-Przecież trenuję... Tylko, że w domu- oznajmiłam wrzucając pusty już talerz do zmywarki i ruszyłam z powrotem do pokoju. 
Naprawdę nie czułam się dobrze tak traktując własnego ojca, ale również nie miałam siły tłumaczyć mu tej chorej sytuacji, która samą mnie przerastała. 
Zaraz po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko i włączyłam laptopa kontynuując oglądanie jakiś durnych seriali. Mój telefon zaczął wibrować chyba szósty raz tego dnia. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniała twarz James'a. Na mojej twarzy pojawił się grymas, szybkim ruchem dłoni odrzuciłam połączenie i z ciężkim sercem powstrzymałam się od rzucenia telefonem o ścianę. Naprawdę nie chcę mieć już nic wspólnego z tym człowiekiem i przeraża mnie sama myśl o tym, że za tydzień będę musiała widywać go codziennie.
-Susan, po raz ostatni pytam: idziesz na próbę?- jęknęłam przewracając oczami jednak by nie robić przykrości ojcu zwlekłam swoje jeszcze obolałe ciało z łóżka i podeszłam do szafy wyciągając z niej zwykły czarny sweter z dziurami i rurki. W tej chwili naprawdę miałam totalnie w dupie jak wyglądam, więc nawet nie trudziłam się robieniem makijażu. Założyłam na stopy creepersy i wkładając do uszu słuchawki zeszłam na dół wsiadając do samochodu.
Całą drogę spędziłam słuchając swoich ulubionych piosenek, tym samym totalnie ignorując tatę, który nawet na moment nie przestał mówić. Ciepły głos Ed'a Sheeran'a zadziałał na mnie tak bardzo, że nawet nie zorientowałam się kiedy dotarliśmy na miejsce. Powolnym ruchem dłoni odpięłam pas bezpieczeństwa i wyszłam z samochodu chyba zbyt mocno trzaskając drzwiami.
-Susan, proszę Cię nie wyżywaj się na przedmiotach martwych!
-Przykro mi ale mam okres- dodałam złośliwie
-Z tego co pamiętam Twój okres wisi mi kasę za ostatnio rozbity telefon, więc raczej nie zapłaci mi za naprawę samochodu- zaśmiałam się ze słów ojca, jednak mój uśmiech zniknął gdy na horyzoncie pojawiła się bardzo dobrze znana, wytatuowana postać.
-Um, tato chyba zapomniałam...pendrive'a - skłamałam w myślach błagając by nie zauważył James'a. Na całe szczęście skiną tylko głową, oznajmiając, że zaczeka na mnie w środku. Szybkim ruchem ruszyłam w stronę samochodu jednak, gdy miałam pewność, że tato wszedł do budynku skręciłam w prawo tym samym znajdując się przy tylnym wyjściu, obok którego stał James.
-Co Ty tu do cholery robisz?- krzyknęłam wymachując rękoma ze złości
-Przepraszam Susan, Tak cholernie Cię przepraszam- zaśmiałam się słysząc tą durną gadkę, którą opowiadał mi za każdym razem jak mnie uderzył.
-Co mi z Twoich przeprosin? Myślisz, że Twoje słowa sprawią, że rany z mojego ciała znikną? Że nagle zapomnę wszytko, co mi zrobiłeś? i będę żyła jak gdyby nigdy nic? Zraniłeś mnie, zraniłeś mnie jak cholera, ale nie pozwolę Ci zrobić tego ponownie! Nie ściągniesz mnie na dno, w którym sam toniesz.- syknęłam z całych sił próbując nie dopuścić do tego by chociaż jedna łza spłynęła po moich policzkach. Nie czekając na reakcję szatyna odwróciłam się na pięcie i zrobiłam krok do przodu jednak poczułam silne szarpnięcie i nawet nie wiem jak, ale stałam przyciśnięta do ściany czując na sobie złowrogie spojrzenie James'a.
-Kocham Cię, Susan! Jesteśmy sobie przeznaczeni- skrzywiłam się słysząc jego słowa, bo do cholery jak ktoś kto uderzył mnie tyle razy może mówić, że mnie kurwa kocha. Nagle poczułam jak jego usta niebezpiecznie zbliżają się w moją stronę, więc jak najszybciej zaczęłam się wyrywać, co sprawiło, że zostałam mocnej przyciśnięta do ściany.
-Puszczaj mnie kretynie- krzyknęłam nawet nie próbując powstrzymywać łez. Jednak moje słowa niezbyt działały na chłopaka, który coraz bardziej atakował swoimi ustami moją szyję.
-Co tu się...- spojrzałam w bok i poczułam niesamowitą ulgę zauważając stojącego w drzwiach Hemmings'a. Spoglądał przez kilka sekund na naszą dwójkę, po czym z całej siły odciągnął ode mnie James'a sprzedając mu przy tym kilka konkretnych ciosów.
-To jeszcze nie koniec Susan, będziesz moja, obiecuję- wzdrygnęłam się słysząc jego słowa. Tak naprawdę nie wiem, co chodzi po głowie tego człowieka i naprawdę przeraża mnie to jak cholera.
-Dziękuję- szepnęłam siadając na schodku obok Luka.
-Możesz mi powiedzieć, co to do cholery miało być? Myślałem, że Wy, że nie wiem jesteście szczęśliwi i się kochacie,-
-Cóż, też tak myślałam, ale on chyba wybrał miłość do czegoś innego, a ja chyba tylko łudziłam się, że go kocham- mój wzrok tempo wpatrywał się w jezdnię, po której przejeżdżało tysiące samochodów. Zaczęłam zastanawiać się gdzie Ci wszyscy ludzie jadą. Może na zakupy? Albo śpieszą się by odwiedzić swoich bliskich w ich domach, szpitalach, wiezieniach, a nawet na cmentarzach. To ostatnie miejsce przypomniało mi jak bardzo dawno nie byłam na grobie mamy. Poczułam ogromne wyrzuty sumienia, więc od razu zanotowałam w głowie żeby poprosić tatę o to by pojechał ze mną chociaż na chwilę do Californii.
-Ziemia do Su- zauważyłam jak dłoń blondyna wymachuje mi centralnie przed twarzą
-Huh?
-Pytałem czy żałujesz, że no wiesz... Już nie jesteś z James'em?- zauważyłam, że zaczął bawić się dłońmi, co było jego jednym z nerwowych trików.
-Sama nie wiem, chyba nie żałuję- oznajmiłam, totalnie szczerze i usłyszałam jego głęboki oddech jakby pozbył się jakiegoś ciężaru. Spojrzałam w jego piękne oczy i dopiero wtedy dotarło do mnie, że na pewno nie żałuję tego, że zerwałam z James'em, bo to Luke jest tym, w którym się zakochałam mimo, że to nie ma szans przetrwać. -Skąd w ogóle się tu wziąłeś?- zapytałam przestając się na niego gapić.
-Skończyliśmy próbę i musiałem się przewietrzyć... Ciężki dzień czy coś w tym stylu- z jego ust wydobył się cichy śmiech, który był totalnie pozbawiony humoru.
-Stało się coś?- zapytałam naprawdę mając nadzieję, że jakoś mogę mu pomóc
-Jutro po koncercie idę na rodzinną kolację do starszych Sky. Wyobrażasz sobie gorsze gówno?- zaśmiałam się, ponieważ domyśliłam się, że założenie garnituru dla Luka to nie lada wyzwanie. -Ja nawet nie mam pieprzonego garniaka- dodał jakby czytał w moich myślach.
-Wkopałeś się stary- zaśmiałam się szturchając się go w ramię jednak gdy spojrzałam na jego groźne spojrzenie od razu mój uśmiech zniknął, mimo iż wiedziałam, że tylko się nabija. -Oj, no mogę Ci pomóc- zaproponowałam tak naprawdę widząc w tym coś dla siebie.
-Możemy po próbie skoczyć do galerii i wybierzemy jakiś garnitur- zaprezentowałam swój pomysł naprawdę mając nadzieję, że na niego przystanie.
-Myślę, że to będzie dobre, pod warunkiem, że nie zamęczysz mnie tymi szmatami.- skinęłam głową ze śmiechem i uniosłam dwa palce do góry na znak, że mu to obiecuję.
-Powinniśmy wracać- oznajmiłam czując, że zimno daje mi się we znaki. Blondyn wstał z miejsca podając mi dłoń bym mogła wstać.
-Naprawdę powinnaś nosić rękawiczki- oznajmił próbując rozgrzać swoimi dużymi dłońmi moje małe.
-Zimne ręce oznaczają, że ktoś jest dobry w łóżku- zasugerowałam na co blondyn przegryzł wargę, co było mega seksowne.
-Sprawdzę to z przyjemnością- oznajmił z bananem na twarzy po czym zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać. Z sekundy na sekundę moje serce waliło coraz szybciej, a nasza odległość zmniejszyła się do minimum. Poczułam jego ciepły oddech tuż przy moich ustach podczas gdy jego dłonie ściskały moje biodra. Już chciałam wpić się w jego usta jednak obydwoje odskoczyliśmy od siebie słysząc głos Michaela.
-Luke cho... O kurwa- wzrok Cliford'a mierzył nas w szoku. -Przegapiłem coś fajnego?- zapytał sugestywnie poruszając brwiami na co Luke posłał mu gniewne spojrzenie, a ja szturchnęłam go w ramię, wchodząc do środka. -No co? Też chciałbym sprawdzić te Twoje usteczka- przewróciłam oczami nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Przypominam Ci że jesteś gejem, Cliford- dodałam
-Dla Ciebie mógłbym zostać hetero- oznajmił na co cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem.
-Cliford, Ty się lepiej zajmij tą gitarą na scenie, a łapy trzymaj z daleka od mojej córki- spojrzałam na ojca, który groził palcem Michaelowi, co było niesamowicie śmieszne, ponieważ tak naprawdę gdyby Cliford dobrze się zamachnął to mój tato zapewne by nie wstał. -Przystawiał się do Ciebie?- poczułam jego wzrok na sobie, więc postanowiłam się trochę pobawić.
-Uprawialiśmy tylko niezobowiązujący seks, to wszystko- wzruszyłam obojętnie ramionami i poczułam jak ciało mojego ojca tężeje po czy z gniewnym spojrzeniem zmierza ku Michaelowi. - Jezu, tato żartowałam!- krzyknęłam trochę przestraszona tym, co mógłby mu zrobić.
-Masz szlaban!- krzykną odwracając się w moim kierunku.
-Żatujesz?! Nie możesz!
-Mogę, jestem Twoim ojcem 1:0 dla mnie!- skrzywiłam się gdy przybił piątki z Tre i Mikiem. Jednak wiedziałam, że mój szlaban potrwa najdłużej kilka minut dlatego olałam sprawę i usiadłam na jednym z wolnych krzeseł by posłuchać chłopaków i przeczekać złość ojca.
-Dobra chłopaki, gramy!- krzyknął Cal do mikrofonu i nagle wszyscy w skupieniu zaczęli grać

Life can be so hard to breathe when you’re trapped inside a box
You’re waiting for a break to come, it always comes too late (woah)
You’re on the edge, stumbling’ and the road it starts to wind
But every time a page is turned a chance to make it right

Oh the sun will rise
Like a flame ignites
We’re not done
Til we say it’s over
We won’t fade away
Oh the sun will rise
Tomorrow never dies

It’s hard to see the enemy when you’re looking at yourself
Maybe your reflection shows, you’re screaming out for help (woah)
And you try your best to just keep up, and your feet they fall behind
But the beat you’re marching to, you’re keeping perfect time *



Każde kolejne słowo tej piosenki sprawiało, że podobała mi się jeszcze bardziej. Mierzyłam wzrokiem każdego z chłopaków i nie dało się nie zauważyć jak bardzo się starają być dobrzy i jak cholerną przyjemność sprawia im śpiewanie.
-Dobra, na dzisiaj tyle dobrego- krzyknął mój tato mimo niezadowolenia nas wszystkich.
Wstałam z krzesełka oznajmiając rodzicielowi, że wybieram się z Lukiem na zakupy i ku mojemu zdziwieniu zgodził się bez protestowania, a co najlepsze dał mi jeszcze kasę żebym coś sobie kupiła.
Zauważyłam, że Hemming's pomaga składać sprzęt, więc postanowiłam zaczekać na niego przed wejściem, co okazało się niezbyt dobrym pomysłem, ponieważ mimo wiosny na zewnątrz było zaledwie kilka stopni i po chwili nie wytrzymałam i wróciłam zakładając na siebie kurtkę Luke'a.
-Na pewno mogę ją mieć?- zapytałam, gdy wsiedliśmy do jego jeep'a.
-Wyglądasz w niej seksownie, więc możesz- nie wiem dlaczego, ale pod wpływem jego spojrzenia moje policzki zapłonęły i mimo, że próbowałam zakryć się włosami to przez śmiech, który wydobył się z jego ust wiedziałam, że to zauważył jednak na moje szczęście pozostawił to bez komentarza.
Droga do galerii zajęła nam zdecydowanie długo, ponieważ w godzinach popołudniowych całe Seattle jest zakorkowane. Na szczęście w samochodzie Lukeya jest zawsze dobra muzyka, więc większość drogi spędziliśmy śpiewając lub rozmawiając o głupotach.
-Od czego zaczynamy?- zapytałam z entuzjazmem w głosie widząc te wszystkie sklepy. W odpowiedzi otrzymałam jedynie obojętne wzruszenie ramionami, ale mimo to nie dałam za wygraną i pociągnęłam blondyna do pierwszego sklepu, którym okazał się być Forever21.
Pooglądaliśmy kilka garniturów jednak żaden z nich nie pasował do Hemmings'a, więc kupiliśmy tylko kilka koszulek takich zespołów jak Led zeeplin, Fall out boy, Kings of leon, oraz Arctic monkeys.W następnych sklepach było podobnie z tym, że nie mogłam sobie już tak na dużo pozwolić, ponieważ straciłam dużo pieniędzy na koszulki.
-Ty po prostu nie jesteś stworzony do noszenia garniaków- zaśmiałam się odkładając wszystkie torby z zakupami. Usiadłam na przeciwko blondyna, który w odpowiedzi pokazał mi środkowy palec, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło.- Mówię serio, to tak jakbyś próbował ubrać w garnitur Axl'a Rose'a. Po prostu to nie wyjdzie- dodałam, przez chwilę rozważając jak rzeczywiście wyglądałby wokalista guns'n'roses w garniaku. -Poza tym to bezsensowne ubierać się w coś czego nie lubisz na jakąś głupią kolację.
-Oni wszyscy są bezsensowni, ale moja matka jest w nich tak ślepo zapatrzona, że w dupie ma moje zdanie, a ja ze względu na to wszystko, co przeszła staram się jej nie sprzeciwiać. Chujowo,wiem.- ciężko było mi się nie zgodzić z tym, co powiedział Luke, jednak nie chciałam psuć naszych dobrych humorów, dlatego postanowiłam zostawić to bez komentarza. Na całe szczęście w tym samym czasie do naszego stolika podeszła kelnerka pytając o nasze zamówienia. Jednomyślnie postawiliśmy na hamburgery z frytkami i mrożoną herbatą, które dostaliśmy dosłownie po kilku minutach.
-Przestań się tak gapić- warknęłam ocierając serwetką kąciki ust, którą następnie rzuciłam na tackę z opakowaniem po jedzeniu. -Poważnie to irytujące, Hemming's.
-Nic nie poradzę, że jesteś tak cholernie piękna- otworzyłam szerzej oczy, zaszokowana nagłym wyznaniem blondyna. -Um, powinniśmy już iść- spojrzałam na chłopaka, który miał dość wyraźnie zarumienione policzki jakby to, co powiedział wcześniej miało nigdy nie "wyjść" z jego ust. Zagryzłam wargę zastanawiając się czy zapytać go, co miał na myśli mówiąc, że mu się podobam jednak zrezygnowałam z tego przypominając sobie, że ma dziewczynę, która spodziewa się dziecka.
W nieco gorszym nastroju wstałam z krzesełka wkładając telefon do kieszeni spodni i ruszając przed siebie. Luke w milczeniu otworzył mi drzwi wejściowe, z których uderzyło zimne powietrze, totalnie mrożąc moje ciało. Po tym wszystkim nie miałam śmiałości pytać czy pożyczy mi kurtkę, jednak on jakby czytając w moich myślach założył mi swoją skórzaną kurtkę na ramiona. Uśmiechnęłam się w podzięce i założyłam kurtkę przez, co moje ciało trochę się ociepliło.
-Szkoda, że Seattle nie jest takie śliczne za dnia- szepnęłam mijając różne, piękne ulice, po których wolnymi ruchami niczym cienie snuli się ludzie.
-W nocy wszystko staje się piękniejsze. Sam nie wiem czemu, ale już tak jest- spojrzałam na Luka, który po raz ostatni zaciągnął się papierosem, którego następnie wyrzucił na chodnik jak gdyby nigdy nic. Wpatrywałam się w niego gdy tak stał bawiąc się swoim kolczykiem w wardze i sprawdzając jakąś wiadomość na telefonie i cholera Bóg mi świadkiem, że w tym momencie dałabym wszystko by być na miejscu Sky, by mieć tego pieprzonego idiotę tylko dla siebie, kłócić się z nim tylko po to by później całować jego usta w ramach przeprosin. By podkradać jego papierosy mimo, że nienawidzi gdy palę, by nosić jego ubrania, które tak niesamowicie pachną nim.
-Su, halo!
-Huh?
-Mówiłem, że musimy już wracać, bo Cal chce zrobić ostatnią próbę przed jutrem - przewrócił oczami, co spowodowało, że się zaśmiałam i chwytając blondyna za rękę pociągnęłam go do samochodu.
Od razu gdy wsiedliśmy do środka, Luke włączył ogrzewanie za co byłam mu po stokroć wdzięczna. Kątem oka zauważyłam zegarek i przeraziłam się widząc, że jest dokładnie 23:36.
-Tato mnie zabije- wyznałam, a z ust blondyna wydobył się głośny śmiech. -Nie będzie Ci do śmiechu, gdy powiem mu że przez ten cały czas gdy on się o mnie martwił byłam z Tobą świetnie się bawiąc- dodałam, a z twarzy chłopaka momentalnie zniknął uśmiech mimo iż wiedziałam, że tylko żartuje.
-Cieszę się że dobrze się bawiłaś- oznajmił lekko się uśmiechając. Chyba nie oczekiwał ode mnie odpowiedzi, ponieważ od razu włączył muzykę i resztę drogi spędziliśmy wsłuchując się we wspaniały głos Ben'a Howard'a.
Droga minęła nam bardzo szybko, za szybko... Pożegnałam się z Hemmings'em i wysiadłam z samochodu udając się do domu. Drzwi wejściowe były otwarte, co oznaczało, że tato jest w środku. Najciszej jak się dało weszłam do środka jednak to i tak nie wystarczyło.
-Jak chciałaś żebym Cię nie przyłapał to było wejść oknem- przewróciłam oczami i zatrzymałam się spoglądając na ojca przeglądającego coś w internecie.
-Było za wysoko, a chyba wiesz, że z wuefu jestem do bani. W końcu sam podpisujesz mi zwolnienia,- odpowiedziałam i zrezygnowana opadłam na kanapę obok niego.
-Widzisz jak masz dobrze, mi nikt nie podpisywał zwolnień z wuefu- westchnął, odkładając laptopa.
-Dlatego nie skończyłeś szkoły- zaśmiałam się za co dostałam kuksańca w bok
-Ale dobrze skończyłem w życiu, a to najważniejsze, Sue- oznajmił wstając z kanapy -Idź już spać, bo musisz wstać rano - pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam i ruszyłam schodami na górę jednak w połowie drogi ponownie zatrzymał mnie głos ojca. - I oddaj kurtkę Hemmings'owi, bo jak zachoruje to będziemy w niezłej dupie.
-Tak jest ojcze- pokręciłam głową nie mogąc powstrzymać uśmiechu i teraz już naprawdę udałam się do pokoju. Szybko wyskoczyłam z ubrań i usiadłam na łóżku włączając laptopa i zmywając makijaż.
Szybko sprawdziłam wszystkie swoje konta na portalach społecznościowych po czym wyłączyłam laptopa i zasnęłam.


Następnego ranka obudziłam się przed budzikiem, ponieważ mój brzuch wariował ze zdenerwowania. Podeszłam do drzwi balkonowych i gdy odsunęłam rolety przywitało mnie wschodzące słońce. Założyłam na siebie kurtkę Hemmings'a i wyszłam na zewnątrz paląc papierosa, którego znalazłam w kieszeni. Powoli wypuszczałam dym z płuc przypominając sobie jak pierwszy raz całowałam się tutaj z Lukiem.
Do: Ash,Cal,Mike,Luke
Czy Wy też nie możecie spać?

Stukałam zmarzniętymi już palcami w obudowę telefonu i omal nie dostałam zawału gdy z ciszy wyrwał mnie dźwięk wiadomości. Kliknęłam w sms'a, jednak zamiast tekstu wyświetliło mi się zdjęcie śpiącego: Ashtona, Caluma i Michaela. Zaśmiałam się widząc ich głupie miny i zapisałam sobie to zdjęcie, bo mimo wszystko było słodkie. Zeskoczyłam z barierki i weszłam do pokoju próbując ponownie zasnąć jednak totalnie mi to nie wyszło, więc po prostu przeleżałam do czasu aż nie zaczął dzwonić pieprzony budzik. Wolnym krokiem ruszyłam do łazienki biorąc długą kąpiel, następnie zeszłam na dół zastając właśnie wychodzącego tatę.

-Kochanie myślałem, że jeszcze śpisz, więc zostawiłem Ci karteczkę, ale to nic. Śniadanie masz na stole, zjedz, przygotuj się i o 15 będzie po Ciebie Tre.- Skinęłam głową na znak, ze zrozumiałam i usiadłam na krześle przysuwając do siebie talerz z tostami. -Kocham Cię, Sue
-Ja Ciebie też- odpowiedziałam jednak nie byłam pewna, że coś zrozumiał, ponieważ nie zostałam wychowana przez matkę Sky i często zdarzało mówić mi się z pełną buzią.
Po zjedzeniu pysznego śniadania udałam się z powrotem na górę robiąc makijaż. Następnie podeszłam do szafy wyciągając z niej dosłownie wszystkie ubrania jakie posiadałam.
-Kurwa- krzyknęłam, gdy nie mogłam wejść już w trzecią sukienkę z rzędu. -No proszę, jeszcze trochę- z całej siły starałam się zasunąć ten pieprzony kawałek materiału jednak za nic w świecie nie chciał mi ułatwić tego zadania, więc w końcu skończyło się na tym, że rozdarłam jedną ze swoich ulubionych ubrań. Nie mając zbyt dużego wyboru zdecydowałam się na czary crop top i bordową spódniczkę przed kolano. Na stopy oprócz rajstop założyłam wysokie koturny, a szyję przyozdobiłam chookerem. Przeglądnęłam się w lustrze nie będąc zadowolona w stu procentach ze swojego wyglądu jednak olałam to ponieważ w samochodzie czekał na mnie Tree.
Przed halą mimo tak wczesnej godziny czekało już sporo ludzi, którzy zapewne mieli nadzieję, że uda im się zrobić zdjęcie z kimś z bring me the horizon lub innymi sławnymi osobami.
Wparowałam do środka tylnym wejściem i praktycznie cały czas spędziłam z Lukiem gadając, lub ćwicząc piosenki.
-Zostało nam pięć minut do wejścia- poczułam jak moje ciało drętwieje, ponieważ nigdy nie występowałam na takiej dużej scenie i przede wszystkim nie robiłam tego przed tak liczną publicznością.
-Dasz radę- poczułam jak blondyn kopie mnie w tyłek. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam na scenę śpiewając "Almost is never enough" i mimo iż brakowało mi tej części, którą śpiewał Luke to i tak czułam się niesamowicie i naprawdę miałam wrażenie, że ludzie przyjęli to całkiem dobrze.
Po skończonej piosence pobiegłam na backstage i omal nie zostałam zmiażdżona przez chłopaków, którzy gratulowali mi występu.
Następnie na scenie pojawili się moi chłopcy, a ja chcąc ich lepiej zobaczyć ruszyłam na widownię totalnie wtapiając się w tłum.
-Cześć wszystkim, nazywamy się 5 second of summer i rozpieprzymy tą scenę!!- krzykną Luke i po jego słowach natychmiast usłyszałam dźwięk gitar i perkusję, jednak byłam w szoku, ponieważ tej piosenki nie grali na żadnej z prób.

You've got a boyfriend / masz chłopaka 
And he's a total loser / który jest totalnym nieudacznikiem
All your friends tell you that he's got not future / wszyscy Twoi przyjaciele mówią Ci że on nie ma przyszłości
But they like me... / Ale lubią mnie
Just saying / Tak tylko mówię

He barely takes you out / On prawie nigdzie Cię nie zabiera
If he does he's late / A jeśli już to się spóźnia
And when the check comes he always makes you pay / A kiedy przychodzi rachunek zawsze każe Ci płacić
I'd never do that / Ja nigdy bym tak nie zrobił
Just saying / Tak tylko mówię

You should leave him / Powinnaś go zostawić
Cause it really makes me sick / Bo to naprawdę mnie wkurza
Just saying /Tak tylko mówię
You don't need him / Nie potrzebujesz go 
I'll help you get over it / Pomogę Ci dojść do siebie
Just saying /  tak tylko mówię

When you change your mind I'll be waiting / Kiedy zmienisz swoje zdanie, będę czekał
'cause I'm better than him / Bo jestem lepszy niż on
Just saying / tak tylko mówię
When you change your mind I'll be waiting/  Kiedy zmienisz swoje zdanie, będę czekał
Just saying

Got a big house says he lives alone /Ma duży dom, mówi, że mieszka sam
But when I drove by I could see his grandma was home / Ale kiedy przejeżdżałem obok, widziałem tam jego babcię
I got my own place / Ja mam swoje własne mieszkanie
Just saying / tak tylko mówię 
(He totally lies to you)
Just saying

He says he loves you / Mówi, że cię kocha
But it's all an act / Ale to tylko gra
He's someone else right behind your back / Spotyka się z kimś innym za twoimi plecami
You know I'd never do that (he would never do that) / Wiesz, ja nigdy bym tak nie postąpił (nigdy by tak nie postąpił)
Just saying / tak tylko mówię **




s

Słuchając tej piosenki miałam wrażenie jakby chłopcy stworzyli ją totalnie dla mnie mimo iż wiedziałam, że to raczej nie możliwe. Przez cały występ wpatrywałam się w Luke i wiedziałam, że nie byłam sama, ponieważ kilka dziewczyn przede mną przez cały występ chłopaków nie mogły przestać gadać jaki to Hemming's nie jest wspaniały. Poczułam ukłucie zazdrości jednak zignorowałam to ponieważ zza sceny wyłoniła się twarz mojego ojca.
-Byłaś wspaniała, kochanie!- przytuliłam staruszka z całej siły będąc naprawdę wdzięczna za te kilka słów. - Szukał Cię Oliver Sykes, więc pośpiesz się bo za chwilę wychodzą na scenę- posłałam ojcu zdezorientowane spojrzenie, ponieważ cholera, czego może chcieć ode mnie sam OLIVER? Nie zastanawiając się nad tym dłużej pobiegłam w stronę schodków prowadzących do wyjścia na scenę.
-O tu jesteś, znasz deathbeds?- skinęłam głową nie bardzo wiedząc po co mnie o to  pyta. - A ty znasz?- jego wzrok powędrował do blondyna, który odkładał właśnie gitarę.
-No pewnie, że znam- mrukną blondyn podejrzanie patrząc na Sykesa.
-To świetnie, macie trzydzieści minut i zakończycie to show, powodzenia dzieciaki- uniosłam brew i roześmiałam się ponieważ naprawdę myślałam, że to jakiś pieprzony żart jednak gdy reszta zespołu przyznała, że to nie wkręt zaczęłam się poważnie bać.
-Nie ma mowy, że to zrobię. To Wasza piosenka, Twoja i Hannah- oznajmiłam patrząc na tę dwójkę przede mną.
-Stwierdziliśmy, że Ty i Luke zaśpiewacie ją równie dobrze jak zrobilibyśmy to my z Oliverem- spojrzałam na nią jakby była opętana jednak ta jak gdyby nigdy nic podeszła przytulając mnie do siebie z całej siły. -Jesteście dla siebie stworzeni, Susan- chciałam coś powiedzieć jednak zbyt szybko się odsunęła i zniknęła w tłumie ludzi zostawiając mnie z milionem pytań.
Przez cały czas gdy chłopcy z bmth grali koncert ja starałam się przypomnieć sobie słowa piosenki mimo, że tak naprawdę znałam je na pamięć.
-Uspokój się, bo mnie przerażasz- spojrzałam na Hemmings'a, który wygodnie siedział opierając się o drzwi. -Serio, wyluzuj- wolnym krokiem podszedł do mnie, kładąc swoje dłonie na moich ramionach. -Rozwalimy to, okej?- niepewnie skinęłam głową, na co blondyn przewrócił oczami.
-Hemming's, Armstrong wychodzicie!
-Wyobraź sobie, że jestem tam tylko ja i że nie ma nikogo innego, będzie dobrze- poczułam jego usta na swoich jednak zanim to do mnie dotarło blondyn już się ode mnie odsunął i ciągnął mnie na scenę.  Spojrzałam na wszystkich ludzi jednak gdy tylko usłyszałam pierwszy dźwięk piosenki postanowiłam pójść za radą blondyna i wyobraziłam sobie jakbyśmy byli tu sami, więc zaczęłam śpiewać.

Eyes like a car crash / oczy jak wypadek samochodowy
I know I shouldn't look but I can't turn away. / wiem, że nie powinienem patrzeć, ale nie mogę się odwrócić
Body like a whiplash, / ciało jak smagnięcie batem 
Salt my wounds but I can't heal the way / sole moje rany lecz nie potrafię wyleczyć się z tego
I feel about you. / co do ciebie czuję 

Luke

I watch you like a hawk / obserwuję Cię jak jastrząb
I watch you like I'm gonna tear you limb from limb / Obserwuję Cię jakbym miał rozerwać Cię kawałek po kawałku
Will the hunger ever stop? / Czy to pożądanie kiedyś się skończy?
Can we simply starve this sin? / czy możemy po prostu złagodzić ten grzech?

Razem:

That little kiss you stole / Ten mały pocałunek który skradłaś
It held my heart and soul/ Podtrzymał moje serce i duszę
And like a deer in the headlights I meet my fate / Jak jeleń w świetle reflektorów, spotykam swoje przeznaczenie
Don't try to fight the storm / Nie próbuj walczyć ze sztormem
You'll tumble overboard /wypadniesz za burtę
Tides will bring me back to you/ A przypływ przyniesie mnie z powrotem do Ciebie

Luke:

And on my deathbed, all I'll see is you / I na moim łożu śmierci, wszystko co będę widział to Ty.
The life may leave my lungs /Życie może opuścić moje płuca
But my heart will stay with you/ Lecz moje serce pozostanie z Tobą.

Su

The waves will pull us under/ Fale pociągną nas w dół
Tides will bring me back to you/ Przypływ przyniesie mnie z powrotem do ciebie
The waves will pull us under/ Fale pociągną nas w dół
Tides will bring me back to you/  Przypływ przyniesie mnie z powrotem do ciebie
The waves will pull us under/ Fale pociągną nas w dół
Tides will bring me back to you/  Przypływ przyniesie mnie z powrotem do ciebie
Tides will bring me back to you/  Przypływ przyniesie mnie z powrotem do ciebie ***




Kończąc tę piosenkę byliśmy tak blisko siebie, że przysięgam gdyby w ostatniej chwili nie dotarło do mnie, że znajdujemy się na scenie, a tysiące par oczu patrzy na nas to chyba rzuciłabym się na Hemmings'a i zacałowała na śmierć. Blondyn z uśmiechem na ustach przytulił mnie do siebie jednak nie mogłam za długo nacieszyć się jego ciepłem i zapachem, ponieważ na scenę wyszli wszyscy uczestnicy i wszyscy razem gratulowaliśmy sobie występu.
-Susan, mam nadzieję, że zostaniesz za chwilę zaczynamy imprezę- zaśmiałam się widząc dziewczynę Olivera zabawnie poruszającą biodrami z szampanem w dłoni.
-Nie przepuszczę takiej okazji- oznajmiłam przez co jej uśmiech się powiększył. -Ale teraz wybacz mi, ale muszę skorzystać z kibelka- spojrzałam przepraszająco na szatynkę i ruszyłam w stronę toalet. Po załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych i poprawieniu makijażu, wyszłam z pomieszczenia i nagle poczułam jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce i zaczął w nim wiercić. Mój wzrok tempo wpatrywał się w dwójkę ludzi, którzy dosłownie pożerali się nawzajem.
-Kutas- syknęłam pod nosem. Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie czując na sobie dumne spojrzenie matki Hemmings'a. Naprawdę byłam wściekła mimo iż powinnam zdawać sobie sprawę z tego, że w końcu moja bańka mydlana pęknie. Luke był ze Sky i taka jest prawda koniec, kropka.
Wyszłam z budynku mając jedynie ochotę na dobry horror i czekoladę, lub dwie... Na zewnątrz panowała totalna ciemność, co trochę mnie przerażało. Na moje nieszczęście okazało się że autobus mam dopiero za około godzinę, więc szybkim ruchem ruszyłam przed siebie. Przez całą drogę miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie jednak ignorowałam to, bo cholera to wolny kraj i nie tylko ja skądś wracam. Zbyt zmęczona chodzeniem w niewygodnych koturnach skróciłam sobie drogę idąc przez park, który tak naprawdę był tylko miejscem dla osiedlowych żuli i meneli. Nie czułam się tam komfortowo, więc przyśpieszyłam jednak przez dźwięk mojego telefonu zatrzymałam się na chwilę by odebrać. Westchnęłam widząc zdjęcie taty na wyświetlaczu i już miałam przyłożyć telefon do ucha, niestety nie było mi to dane, ponieważ poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moich ustach i ciągnie mnie za sobą. Mój telefon momentalnie upadł na beton roztrzaskując się na kawałki.
-Puść mnie- krzyknęłam gdy dłoń zwyrodnialca ześlizgnęła się z moich ust. Po sekundzie pożałowałam tych słów, ponieważ dostałam z całej siły w twarz. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a ja naprawdę miałam przed oczami wszystko, co najgorsze.
-Zamknij się, szmato- próbowałam rozpoznać ten głos w swojej głowie jednak nikt nie przychodził mi na myśl. Nagle poczułam ostry ból w kręgosłupie i zimno, które oznaczało, że leżałam na jakimś betonie. -Spróbuj się ruszyć, lub krzyknąć to pożegnasz się z tym światem, zrozumiałaś?- skinęłam głową trzymając ciągle zamknięte oczy. Moje ciało było jak sparaliżowane mimo iż mózg krzyczał bym się broniła. Poczułam jak oprawca rozrywa moją koszulkę, a następnie spódnicę zostawiając mnie w samej bieliźnie.
-Nie chciałaś mi tego dać, więc wezmę to sam- otworzyłam oczy zauważając James'a, który ostrym nożem wodził po moim ciele, co chwilę robiąc na nim czerwone ślady.
-Jame...James proszę, proszę Cię zostaw mnie- szepnęłam nie mogąc zatamować potoku łez.
-Mówiłem Ci kurwa, że będziesz moja i tak się stanie.- poczułam jak jego dłonie ściągają ze mnie bieliznę i nie chcąc na to pozwolić z całej siły jaką w sobie miałam kopnęłam go w krocze, co doprowadziło go do totalnego szału. Poczułam jak z całej siły uderzył mnie w brzuch, zwinęłam się w kłębek nie mogąc dłużej znieść bólu jednak to nie powstrzymało go przed kolejnymi kopniakami. -Rozluźnij się to będzie mnie boleć- usłyszałam jego obrzydliwy śmiech jednak nie byłam już w stanie wykonać żadnego ruchu. Nagle poczułam totalną ciemność i byłam pewna, że już nie żyję...

Luke pov

-Musimy im powiedzieć- syknąłem chwytając blondynkę za nadgarstek.
-Nie jestem na to gotowa, nie rozumiesz tego?- westchnąłem puszczając jej dłoń,opadając na łóżko.
-A kiedy będziesz? Jak już wszyscy domyślą się że jesteś w ciąży? Daj spokój, chciałaś żebym zachowywał się dojrzale to najpierw sama dorośnij- krzyknąłem sięgając do kieszeni kurtki by wyciągnąć z niej papierosa. -Zabije ją- szepnąłem zauważając, że oprócz pustego opakowania nic tam nie było, co oznaczało, że Susan musiała wypalić mojego ostatniego papierosa. Spojrzałem jeszcze raz na opakowanie, na którym było napisane "Był pyszny. Su " i zaśmiałem się mimo iż nie lubiłem gdy paliła.
-Ty jeszcze nie jesteś gotowy? Nasi rodzice już czekają- spojrzałem na blondynkę unosząc brew. -Proszę tylko mi nie mów, że nie masz garnituru- jej wzrok wbijał mi milion noży w głowę jednak zignorowałem ją ruszając na dół gdzie czekali już wszyscy.
-No więc, co zamierzasz robić po skończeniu szkoły?- spojrzałem na ojca Sky wzrokiem typu "stary nie wiem co się stanie za pół godziny, więc nie pytaj mnie o to co będzie za kilka lat" jednak chcąc uniknąć kłótni odpowiedziałem zwyczajnie, że jeszcze się nad tym nie zastanawiałem, co zapewne ich nie zadowoliło, ale szczerze miałem to w dupie. Oczywiście ich uwadze nie uszedł mój ubiór jednak moja matka skłamała mówiąc, że pralnia nie dostarczyła mojego garnituru na czas, co tak mnie wkurwiło, że miałem ochotę zabić ich wszystkich nie martwiąc się tym, że spędzę w pierdlu resztę życia. -Zapewne byłoby Ci tam lepiej niż u Sky- podpowiadał mój mózg, ale go zignorowałem.
-Um, muszę odebrać- spojrzałem na ekran telefonu, na którym pojawiła się twarz Billie'go. Poczułem dziwne ukłucie strachu jednak zignorowałem to i włączyłem zieloną słuchawkę tym samym odchodząc od stołu.
-Co jest?- zapytałem słysząc urywany głos Armstronga
-Susan... Ona jest... Jezu moja córeczka- mój oddech zaczął przyśpieszać, słysząc szloch? Billiego
-Kurwa, co się stało?- krzyknąłem nie mogąc powstrzymać mojej popieprzonej wyobraźni, która podpowiadała mi same straszne rzeczy.
-Jest w szpitalu, została zgwałcona- nie czekając dłużej rozłączyłem się chwytając kurtkę i udając się do wyjścia.
-A Ty gdzie się wybierasz, młodzieńcze?- zauważyłem karcące spojrzenie wszystkich ludzi i jęknąłem, ponieważ naprawdę nie miałem czasu tłumaczyć im wszystkiego
-Susan jest w szpitalu, zgwałcili ją- czułem mdłości wyobrażając sobie te wszystkie okropności, które musiała przejść Susan.
-I Ty oczywiście musisz do niej lecieć, jak zawsze. Tylko, że tym razem jeżeli wyjdziesz to możesz już nie wracać- spojrzałem na Sky naprawdę nie wierząc w to co usłyszałem
-Czy Ty się kurwa słyszysz?! Ona tam leży, nieprzytomna, a Ty mi kurwa stawiasz ultimatum? Wiesz, co tak właściwie to dzięki za ułatwienie zadania- pewnym krokiem przekroczyłem próg jej domu, co zszokowało wszystkich domowników. - A co do dziecka to mogę dawać Ci wszystkie pieniądze jakie tylko zarobię, ale Ciebie, ani Twojej popieprzonej rodziny nie chcę widzieć na oczy. - syknąłem wsiadając do samochodu i udając się do szpitala.

-Susan- krzyknąłem wbiegając do szpitala. -Susan- krzyknąłem ponownie, rozglądając się dookoła jak obłąkany.-Przepraszam, wie Pani gdzie leży Susan Armstrong, została przywieziona tutaj niedawno.
-Ta zgwałcona dziewczyna?- skinąłem głową -Leży na OIOM-IE, niestety nie może Pa...- nie pozwoliłem skończyć kobiecie i pobiegłem przed siebie nie chcąc tracić czasu. Dojście tam zajęło mi mniej niż kilka minut. Spojrzałem na duży napis OIOM i na kilka osób siedzących na krzesełkach przed wejściem na oddział.
-Stary- poczułem jak Ashton, Calum i Michael ściskają moje ciało i przez chwilę poczułem jakby tym gestem pocieszali mnie po stracie kogoś kogo kocham, po starcie Susan.
-Ona żyje, prawda?- zapytałem czując łzy pod powiekami, które za wszelką cenę chciałem powstrzymać.
-Jest w ciężkim stanie, ale żyje- odetchnąłem z ulgą słysząc słowa Calum'a.
-Muszę ją zobaczyć- oznajmiłem od razu spotykając się z krytycznymi słowami innych.
-Panie doktorze, czy mogę zobaczyć Susan?- zapytałem przechodzącego obok lekarza
-A Pan kim jest?
-Jestem jej...Bratem, Luke Armstrong, miło mi - wyciągnąłem dłoń ku siwemu mężczyźnie jednak ją zignorował. - Billie, to znaczy nasz ojciec może to potwierdzić- wskazałem dłonią na mężczyznę siedzącego przy sali Susan.
-No dobrze, jeżeli pan Armstrong to potwierdzi to będzie pan mógł zobaczyć siostrę- skinąłem głową i ruszyłem za mężczyzną. -Dzień dobry, ten młodzieniec twierdzi, że jest pana synem- spojrzałem błagalnym wzrokiem na Billiego i odetchnąłem z ulgą gdy skłamał na moją korzyść. Wszedłem do środka, a doktor z wymuszonym uśmiechem zostawił nas samych. Nie wiedziałem, co tak naprawdę powiedzieć Billie'mu, więc najzwyczajniej w świecie przytuliłem go czując jak stara się nie rozkleić. 
-Jezu- przysięgam, że moje serce złamało się na tysiące pieprzonych kawałków, gdy zobaczyłem twarz Susan. Leżała tam podłączona do miliona aparatów, nie dając nawet znaku życia. -Wiadomo kto jej to zrobił?- zapytałem ocierając pojedynczą łzę, która spłynęła po mojej twarzy. Spojrzałem na Joe, który tylko pokręcił głową ponownie chowając ją w dłonie. Moje myśli powróciły do sytuacji ze wczoraj, gdy James odgrażał się Susan. Nie zastanawiając się dłużej wybiegłem z sali jednak wpadłem na coś, a raczej na kogoś.
-Puść mnie- warknąłem próbując się wydostać z uścisku Caluma.
-Gdzie idziesz?
-Zabije tego skurwiela, James'a, przysięgam, że zrobię mu kurwa to samo, co on zrobił Susan z tym wyjątkiem, że nie dam mu szansy na przeżycie- syknąłem
-Nawet nie masz pieprzonej pewności, że to on - już chciałem powiedzieć im o wczorajszej sytuacji jednak w naszą dyskusję wtrącił się Clifford. 
-Ja Wam nie powiedziałem, bo cholera, naprawdę nie wiedziałem, że to taka ważna rzecz...
-Przejdź do sedna- krzyknąłem zirytowany 
-Wtedy jak byliśmy na ognisku spotkałem się z Susan i właśnie wtedy powiedziała mi że James ćpa - moje oczy rozszerzyły się z niedowierzania. 
-Jak mogłeś nam o tym kurwa nie powiedzieć?- warknął Ashton 
-Ona mówiła, że nie uderzył jej ani nic, więc myślałem, że to nic takiego...
-Zabije go- moje dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści, więc by uniknąć awantury ruszyłem przed siebie szybko pokonując odległość od szpitala do samochodu. 
-Co do kurwy?- zapytałem widząc tych trzech downów obok mnie. 
-Nie zrobisz tego bez nas! Odpowiemy za to wszyscy- uśmiechnąłem się i gdy wszyscy wsiedliśmy do samochodu ruszyłem z piskiem opon spotykając zdegustowane miny przechodniów, których miałem w tej chwili naprawdę w dupie.
Przez całą drogę myślałem o tym jak załatwić tego kutasa jednak, gdy dojechaliśmy na miejsce było już tam pełno policji. 
-Ty chory pojebie- krzyknąłem widząc skutego kajdankami Huxley'a. Mimo ostrzeżeń policji podbiegłem do niego wymierzając mu z całej siły jaką w sobie miałem cios prosto w twarz. -Mam nadzieję, że zgnijesz w pierdlu- splunąłem, zostając siłą odciągnięty przez policję. 

Po zeznaniach, które złożyliśmy wszyscy na policji, wróciłem z powrotem do szpitala zastając Billie'go przy łóżku Susan.
-Boże, gdyby nie mój głupi pomysł żeby tu zamieszkać byłabyś dzisiaj cała i zdrowa, co kurwa jest ze mną nie tak? Co ja Ci takiego zrobiłem, Boże? Co ja Ci do cholery zrobiłem?- stałem jak zamurowany nie wiedząc, co zrobić lub jak się zachować by pomóc tej rodzinie.  -Obiecuję Ci kochanie, że jak tylko dojdziesz trochę do siebie to wrócimy do Californii. Obiecuję Ci to- słysząc słowa mężczyzny przez moje ciało przeszedł strach. Strach przed stratą osoby, która tak wiele dla mnie znaczy. Nie chciałem żeby wyjeżdżała, żeby mnie zostawiała, ale jeżeli to jedyny sposób by doszła do siebie to uszanuję to! 
-Stary, jak się czujesz?- spojrzałem w bok uświadamiając sobie, że obok mnie stoi Michael.
-Nie wiem. Nie potrafię sobie uświadomić, że za niedługo już jej tu nie będzie, ale wiesz, co?- zaśmiałem się bez humoru, a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. - Cały czas powtarzam sobie, że po prostu poznaliśmy się w złym czasie i że pewnego dnia  całkiem przypadkiem idąc z kawą potknę się i wyleję ją na brunetkę o pięknym uśmiechu, totalnie niszcząc jej ulubioną koszulkę The offsprings. Jednak tym razem nie przestraszę się ani jej ojca ani nikogo innego i od razu wyznam jej, że szalenie się w niej zakochałem od pieprzonego pierwszego wejrzenia...



_________________________________________________
*5sos- Tommorow never dies
** 5sos- Just saying
***Bring me the horizon- deathbeds
+ w ostatniej scenie podczas rozmowy Luke nawiązuje do tego jak spotkał Susan (rozdział I)

Kochani właśnie dotarliśmy do końca pierwszej części opowiadania o losach Luke'a i Susan. Tak naprawdę nie wiem czy tworzyć drugą część tego opowiadania, ponieważ od początku właśnie tak chciałam skończyć tą historię. 
Z tego miejsca chciałabym Wam bardzo, bardzo, bardzo podziękować za wszystkie komentarze, za wszystkie miłe słowa, które od Was otrzymałam. Każe z nich bardzo podnosiło mnie na duchu i dawało dodatkowego kopa by tworzyć kolejne rozdziały. Życzyłabym każdemu takich czytelników jak Wy!
Mimo zakończonego opowiadania, wciąż będę tutaj dla Was. Czy tutaj czy na asku zawsze możecie zapytać o co tylko zechcecie, a na pewno odpowiem. 
Mam nadzieję, że za niedługo znowu będziecie mogli przeczytać coś mojego czy będzie to druga część rebellious teenager czy coś innego. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie mimo tego, że ostatnimi czasy znikałam i nawalałam z rozdziałami. :(




czwartek, 20 sierpnia 2015

XXI chapter

-Susaan, wstawaj!- z grymasem na twarzy, niechętnie otworzyłam oczy zadając sobie jedno proste pytanie: "Co do chuja?"Przecież mam przerwę wiosenną w szkole i zdecydowanie nie mam zamiaru wstawać o pieprzonej 9 rano. -Susan!- już miałam coś krzyknąć jednak przeszkodził mi w tym dźwięk otwieranych drzwi. -Susan, za chwilę się spóźnimy, czy Ty chociaż jeden raz możesz być punktualna.
-Pali się?- zapytałam nie trudząc się otwieraniem oczu.
-Nie?
-To idę spać dalej- oznajmiłam nakrywając się ponownie ciepłym kocem.
-Palić to się będzie za chwilę scena, bo właśnie chciałem Cię zabrać na próbę Bring me the horizon, ale skoro tak bardzo chce Ci się spać to nie przeszkadzam- nie wiem nawet jak to możliwe, ale w ciągu kilku minut byłam totalnie gotowa do wyjazdu. Przeglądnęłam się po raz ostatni w lustrze mając niesamowitą nadzieję, że moje czarne, podarte rurki, krótki fioletowy top pink floyd, skórzana kurtka i conversy leżą na mnie w miarę dobrze.
-Boże!Nie wierzę, że poznam gości z Bmth - krzyknęłam podekscytowana zapinając pas bezpieczeństwa. Spojrzałam na tatę, który prowadził samochód z wielkim bananem na twarzy, co trochę mnie zdziwiło.  -Co Cię tak śmieszy? - zapytalam
-Po prostu cieszy mnie Twoja reakcja na fakt,  że spotkasz chłopaków z Bring me the horizon.  Nawet nie wiesz jak ciężko było sprowadzić tutaj ich chude tyłki.- oznajmił, co chwilę spoglądając na mnie.
-Nie przepadasz za nimi, więc nie rozumiem po co tyle zachodu
-Właśnie dlatego żeby zobaczyć jak w końcu szczerze się uśmiechasz. Su, widzę co się dzieje i naprawdę nie podoba mi się to że po pierwsze nic mi nie mówisz, a po drugie ciągle chodzisz smutna, nawet już nie spotykasz się z chłopakami. - mój wzrok wylądował na dłoniach, które nagle wydawały się być interesującym obiektem. -Nie chcę naciskać, ale proszę Cię Sue, rozmawiaj ze mną, mów mi o Twoim dniu, o tym co Cię zdenerwowało, kto Cię zranił, wkurzył, cokolwiek! Nie darowałbym sobie gdyby coś Ci się stało! - powoli uniosłam wzrok zauważając, że tato właśnie zatrzymał samochód ciągle wpatrując się na mnie tą swoją troskliwą miną. Wzięłam głęboki wdech i wydech oznajmiając mu, że z pewnością będę go informować o wszystkim, co dzieje się w moim życiu,

Oczywiście zaraz po wyjściu z samochodu pobiegłam w stronę ogromnej hali, w której właśnie odbywała się próba chłopaków z bmth. Panowie ochroniarze byli na tyle mili, że wystarczyło, że powiedziałam, że jestem córką Billie'go i mnie wpuścili do środka.
Pomieszczenie było strasznie ciemne, a po podłodze walało się mnóstwo kabli jednak nawet to nie zatrzymało mnie przed biegnięciem. Nie wiem jak długi był ten korytarz, ale gdy już prawie dobiegałam do drzwi prowadzących do hali potknęłam się o jeden w porozrzucanych kabli i upadłam o dziwo na coś miękkiego.
-Kurwa!- nie, nie,nie,nie,nie! Ten głos poznałabym wszędzie.
-Um, wybacz Hemmings- szepnęłam próbując podnieść się z jego ciała, jednak ten skutecznie przyciągnął mnie do siebie tak, że znowu leżałam na nim.
-Podoba mi się ta pozycja- poczułam jego oddech na mojej szyi i moje ciało przeszyła nagła przyjemność, która z pewnością była wyczuwalna dla Luka. Jego usta nagle znalazły drogę do mojej szyi, którą zaczął atakować pocałunkami, a jego ręce błądziły po moim ciele, co chwilę zahaczając o mój tyłek.
-Muszę już iść, Luke- szepnęłam, ponownie próbując się wydostać z jego uścisku.
-Zostań, proszę. Pozwól mi na to- spojrzałam zdezorientowana na blondyna i nagle poczułam jak łączy nasze usta w pocałunku. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej odsunęłam się od chłopaka i wstałam na równe nogi.
-Nie powinieneś tego robić- syknęłam poprawiając ubrania i włosy. -Nie, gdy masz dziewczynę, która spodziewa się dziecka, Twojego dziecka!- dodałam piorunując wzrokiem blondyna
-Skąd Ty...?
-A, więc to prawda- szepnęłam zawiedziona -Wybacz, ale muszę już iść- spojrzałam ostatni raz na Luka i ruszyłam przed siebie.
Otworzyłam duże, czarne drzwi i moje uszy wypełniła głośna muzyka i wspaniały głos Olivera. Hala była ogromna i w tym momencie zupełnie pusta, no nie licząc chłopaków i mnie. Przed sceną było kilkadziesiąt krzeseł które tworzyły tak jakby strefę vipowską. Nie zastanawiając się długo usiadłam na jednym z krzeseł i totalnie odpłynęłam.
-Świetni są co nie?- wróciłam do żywych słysząc jakiś nieznany mi głos
-Huh?- spojrzałam na drobniutką dziewczynę, która wpatrywała się we mnie swoimi dużymi oczami
-Mówiłam, że są świetni- powtórzyła ze śmiechem, który był totalnie zaraźliwy. -Jestem Hannah- dodała wyciągając w moim kierunku dłoń, którą od razu uścisnęłam.
-Susan, miło Cię w końcu poznać. Marzę by mieć kiedyś tatuaż zrobiony przez Ciebie- oznajmiłam na co uśmiech szatynki się powiększył.
-Myślę, że to da się zrobić- mrugnęła i chciała coś dodać jednak przeszkodził jej Oliver, który niespodziewanie pojawił się obok nas.
-Hann, musimy już iść, bo mamy wywiad - razem z szatynką podniosłyśmy tyłki z krzeseł i gdy spojrzałam na Oliego moje nogi jakby zrobiły się z waty, więc potknęłam się wpadając prosto na Sykes'a, który ku mojemu zdziwieniu złapał mnie w ramiona i zaczął się śmiać. -Nie wiedziałem, że potrafię tak wpływać na dziewczyny, że tracą grunt pod nogami- Moje policzki były czerwone jak usta Hanny i przysięgam, że z sekundy na sekundę czułam się coraz bardziej zawstydzona.
-Um, wybacz, moje nogi czasami zapominają jak się chodzi- oznajmiłam lekko się uśmiechając -Jestem Susan- podałam dłoń chłopakowi, który od razu ją uścisnął.
-Więc Ty też będziesz tu śpiewała?- przeniosłam swój wzrok na Hannah i skinęłam lekko głową.
-Hann, Oliver zaraz się spóźnicie!- wszyscy spojrzeliśmy na managera Sykes'a, który o mało nie wyszedł z siebie ze złości. Nie chcąc już dłużej tracić ich czasu, pożegnałam się z nimi i ruszyłam do kantorka, który od dzisiaj będzie służył jako moja przebieralnia.
Po drodze spotkałam Cal'a jednak nie miałam okazji porozmawiania z nim, ponieważ był zajęty testowaniem ust Olivi. -Gdyby jej ojciec się dowiedział- pomyślałam mijając ich i wchodząc do pomieszczenia.
Tak jak myślałam, pomieszczenie nie było zbyt ładne, ani przytulne jednak nie przeszkadzało mi to wybitnie. Usiadłam wygodnie na sofie, która znajdowała się pod ściną wypełnioną różnego rodzaju plakatami, wyciągnęłam swój stary notes przeglądając wszystkie piosenki, które do tej pory udało mi się napisać, jednak żadna z nich nie była dosyć dobra by zaśpiewać ją przed tak liczną publicznością.
Już miałam zamiar coś napisać jednak mój telefon nieprzerwanie zaczął wibrować nie pozwalając mi się skupić.
-Cześć, Susan. Zobaczymy się dzisiaj?- westchnęłam głośno, zamykając notes.
-Cześć, James. Jestem na próbie i nie wiem kiedy skończę- oznajmiłam
-Aha, jak uwiniesz się szybciej to daj znać, chcę Cię zabrać na randkę- nie wiem czemu ale lekko uśmiechnęłam słysząc pomysł James'a.
-Postaram się skończyć szybko- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź wcisnęłam czerwony przycisk oznajmiający zakończenie rozmowy.
Ponownie otworzyłam swój notes i zaczęłam pisać w nim wszystko to co siedziało w mojej głowie.
-Susan Armstrong, proszona na scenę!- słysząc nieznany mi głos podniosłam swój tyłek z niewygodnej sofy i ruszyłam na scenę, z której właśnie schodzili chłopcy z 5sos. Przybiłam piątki ze wszystkimi, a następnie podałam pendrive z muzyką i stanęłam przy mikrofonie. Melodia, którą niedawno skomponował dla mnie tato zaczęła wydobywać się z głośników, a ja totalnie niepewna siebie zaczęłam śpiewać.

I'd like to say we gave it a try,/  Chciałabym powiedzieć, że próbowaliśmy,
I'd like to blame it all on life.  /Chciałabym zrzucić całą winę na życie.
Maybe we just weren't right, / Może po prostu nie byliśmy odpowiedni?
But that's a lie, that's a lie. / Ale to kłamstwo, to kłamstwo.
And we can deny it as much as we want, / I możemy zaprzeczać tak długo jak chcemy,
But in time our feelings will show. /Ale z czasem nasze uczucia wyjdą na jaw.
Cause sooner or later,  /Bo prędzej czy później,
We'll wonder why we gave up, / Będziemy się zastanawiać dlaczego się poddaliśmy,
The truth is everyone knows. / Prawda jest wszystkim znana.
Almost, almost is never enough, /  Prawie, prawie nigdy nie wystarczy,
So close to being in love.  / Tak blisko do bycia zakochanym.
If I would have known that you wanted me, / Gdybym wiedziała, że mnie chciałeś,
The way I wanted you. / Tak samo jak ja chciałam ciebie.
Then maybe we wouldn't be two worlds apart, / Może nie bylibyśmy dwoma oddzielnymi światami,
But right here in each others arms. /  Lecz bylibyśmy w swoich własnych ramionach.
Here we almost, we almost knew what love was, /  I prawie, prawie wiedzieliśmy czym była miłość,
But almost is never enough... / Ale prawie nigdy nie wystarczy... *

Przez cały ten czas gdy śpiewałam nie potrafiłam oderwać wzroku o Hemmings'a, który stał jak zaczarowany wpatrując się we mnie. Przynajmniej tak mi się wydawało.
-Susan, kontynuuj- usłyszałam głośny krzyk Tre, który gestem ręki zachęcał mnie do dalszego śpiewania.
-Um, ja jeszcze nie mam nic więcej- powiedziałam mając nadzieję, że nie będę miała przez to kłopotów.
-Spokojnie, masz czas do jutra, a na dzisiaj to koniec Twojej próby- odetchnęłam z ulgą i gdy tylko zeszłam ze sceny zostałam zaatakowana przez Mikego, Ash'a, oraz Caluma, którzy nie mogli nadziwić się temu jak świetną piosenkę napisałam i jak dobre było moje wykonanie mimo iż sama wcale tak nie uważałam.
-Muszę już iść- oznajmiłam wydobywając się z uścisku chłopaków.
-To nie idziesz z nami na jedzenie?- spojrzałam na rozczarowaną minę Michaela i przez chwilę chciałam przełożyć spotkanie z James'em jednak obiecałam, że pomogę mu choćby nie wiem co i z pewnością nie wybaczyłabym sobie gdyby przeze mnie wziął jeszcze raz.
-Nie mogę- westchnęłam -Umówiłam się z James'em- dodałam w odzewie słysząc głośny trzask drzwi, które z impetem zamkną Hemming's. Spojrzałam przepraszającym wzrokiem na wszystkich i wyszłam z budynku.
Na zewnątrz spotkałam tatę, który kończył właśnie palić papierosa. Poinformowałam go o tym, że wychodzę z James'em i tak naprawdę nie wiem kiedy wrócę. Oczywiście jak zwykle nie był z tego powodu zadowolony i zrobił mi kolejny wykład o tym jak powstają dzieci i co się z nimi dzieje, gdy wychowują je takie dzieci jak ja.
-Obiecuję, że nie zajdę w ciążę, że mnie nie zamkną i że nie zrobię nic niezgodnego z prawem- przysięgłam dzięki czemu mogłam w końcu udać się do domu by trochę się ogarnąć.
Podróż do domu trochę mi zajęła, ponieważ jak zwykle po południu całe Seattle wypełnione jest po brzegi ludźmi wracających lub udających się do pracy.
Do domu dotarłam jakoś po 17. Od razu wskoczyłam do wanny biorąc krótką kąpiel, która zadziałała zbawiennie na moje zmęczone ciało. Następnie podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne, podarte rurki oraz czarny top na szelkach. Na górę założyłam, długi ciemnoszary kardigan, a na stopy włożyłam sztyblety na grubym obcasie. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone, a na twarz nałożyłam puder, mascarę oraz bordową szminkę.
Przeglądnęłam się ostatni raz w lusterku i zbiegłam na dół zastając czekającego na mnie James'a.
Niepewnie przytuliłam szatyna, który pocałował mnie w czubek głowy, co przyznam było całkiem miłe. Gdy tylko odsunęliśmy się od siebie spojrzałam w jego oczy, które o dziwo nie były tak czerwone jak zwykle.
-Spokojnie, nic nie wziąłem- oznajmił wiedząc dlaczego tak bacznie mu się przyglądam. -Może wybierzemy się do kina? Podobno grają jakąś dobrą komedię- zaproponował, a ja z przyjemnością przystałam na jego propozycję, ponieważ nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w kinie.


-Jak Ci się podobało?- zapytałam gdy wyszliśmy z sali kinowej, -Halo, James!- pomachałam do szatyna, który był jakiś nieobecny.
-huh?- przewróciłam oczami zirytowana tym, że w ogóle mnie nie słuchał.
-Pytam jak Ci się podobał film? - powtórzyłam pytanie
-Był w porządku, chociaż widziałem lepsze produkcje
-Jakiś Ty wybredny- uśmiechnęłam się szturchając szatyna w ramię. - Co teraz robimy?-zapytałam, gdy zatrzymaliśmy się przed samochodem.
-Znam fajne miejsce, wsiadaj!- podekscytowana wsiadłam do samochodu zapinając pas bezpieczeństwa i puszczając radio, w którym leciała jakaś wesoła piosenka, która tylko polepszyła mój humor.
-A więc idziemy do klubu?- zapytałam trochę zawiedziona widokiem starego, obskurnego budynku. Szatyn skinął głową z ekscytacją, która tak na marginesie w ogóle nie była dla mnie zrozumiała i mocno trzymając moją dłoń wprowadził nas do środka, w którym jak się okazało czekali już jego przyjaciele. Oczywiście, gdy tylko usiedliśmy obok nich, totalnie przestałam się liczyć i James zachowywał się tak jakbym nie istniała.
-Może zatańczymy?- zapytałam, gdy w pomieszczeniu rozległa się wspaniała melodia kodaline -"high hopes". Szatyn niechętnie skiną głową i powoli ruszyliśmy na parkiet.
Założyłam dłonie na szyję chłopaka, natomiast jego dłonie mocno ściskały moje biodra. Przytuliłam się do niego, co chwilę podnosząc się na palcach i całując go w usta. Czułam się naprawdę dobrze, jednak James jest ode mnie wyższy o jakieś dwie głowy, więc po kilku piosenkach moje dłonie zaczęły boleć,więc włozyłam je do tylnych kieszeń w spodniach chłopaka. Moje serce przyśpieszyło, gdy niechcący natrafiłam na jakiś foliowy woreczek, który jak się później okazało wypełniony był amfetaminą.
-Obiecałeś mi, obiecałeś, że tego kurwa nie weźmiesz!- krzyknęłam odsuwając się od szatyna.
Wybiegłam z sali mocno ściskając plastikową torebeczkę, którą miałam zamiar wrzucić do pierwszej lepszej toalety.
-Stój!- usłyszałam krzyk James'a jednak było już za późno na cokolwiek, ponieważ cała zawartość woreczka wylądowała w toalecie. -Co Ty kurwa najlepszego zrobiłaś?- próbowałam podnieść się z podłogi jednak James momentalnie znalazł się obok mnie brutalnie mnie podnosząc i przyciskając do ściany. -Pytam się kurwa, co Ty zrobiłaś, szmato? - poczułam mocne uderzenie w policzek.
-Zrobiłam to dla Twojego dobra, James- wyszeptałam czując jak łzy spływają po moich policzkach.
-Masz mi to odkupić, albo pożałujesz, dziwko- sykną puszczając moje ciało przez, co upadłam na zimną posadzkę.

Nie wiem jak długo tam siedziałam płacząc i zastanawiając się dlaczego takie rzeczy spotykają akurat mnie. Co ze mną jest kurwa nie tak? Powoli podniosłam się z podłogi i podeszłam do lustra, które było zawieszone na ścianie. Mój makijaż był totalnie rozmazany, a prawy policzek był wyraźnie zarumieniony od mocnego uderzenia. Nie wiem dlaczego, ale czułam do siebie wstręt i obrzydzenie, dlatego szybko odwróciłam wzrok i wyszłam z tego pomieszczenia. W klubie było jakby więcej ludzi, a moje ciało trzęsło się w obawie, że gdzieś spotka James'a. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i na spokojnie mogłam opuścić klub i wsiąść do autobusu.
Przez całą drogę starałam się myśleć nad nowymi słowami piosenki byleby tylko nie myśleć o tym, co zdarzyło się kilka chwil temu, niestety nieskutecznie.
-Przeprasza, mógłby Pan się tutaj zatrzymać?- zapytałam kierowcy, gdy mijał halę, w której za kilka dni będę śpiewać. -Dziękuję- dodałam wysiadając z autobusu i udałam się do budynku.
Każdy z uczestników dostał zapasowe klucze dzięki czemu bez problemu dostałam się do środka zastając ciszę i ciemność. Szybkim ruchem odblokowałam telefon włączając w nim latarkę, która oświetliła mi drogę do kantorka. Z każdym kolejnym krokiem do moich uszu dochodziła dziwnie znana mi muzyka i przyznam, że byłam totalnie spanikowana i zaintrygowana zarazem. Niepewnym ruchem uchyliłam drzwi do kantorka i odetchnęłam widząc Hemmings'a, który grał na gitarze i co chwilę zapisywał coś w notesie.
-Um, co Ty tu robisz?- zapytałam przez, co blondyn o mały włos nie spadł z sofy, na której siedział.
-Ja...Ja nie wiem. Po prostu jak usłyszałem tą piosenkę to nie wiem, po prostu od razu wiedziałem jak ją dokończyć- oznajmił wstając i drapiąc się po szyi, co zdradzało, że jest zdenerwowany. -Wiem, że nie powinienem i wiem, że to Twoja piosenka, ale cholera posłuchaj tego- zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę czekając na to co się wydarzy. Blondyn odłożył swoją gitarę i zaczął śpiewać.

If I could change the world overnight /Gdybym mógł zmienić świat w ciągu nocy,
There'd be no such thing as goodbye / To nie istniałoby coś takiego jak pożegnanie.
You'll be standing right where you were /Stałabyś tam gdzie powinnaś,
And we'd get the chance we deserve / A my dostalibyśmy szansę na jaką zasługujemy, oh
Try to deny it as much as you want /Próbuj zaprzeczać ile chcesz,
But in time our feelings will show / Ale z czasem nasze uczucia wyjdą na jaw.

Słowa, które wymyślił Luke idealnie pasowały do tych, które wymyśliłam ja. Nie chciałam by blondyn kończył śpiewać, dlatego dołączyłam do niego i wspólnie zaśpiewaliśmy końcówkę, z każdym słowem zbliżając się do siebie coraz bardziej.

'Cause sooner or later/ Bo prędzej czy później,
We'll wonder why we gave up / Będziemy się zastanawiać dlaczego się poddaliśmy,
The truth is everyone knows / Prawda jest wszystkim znana.
Almost, almost is never enough / Prawie, prawie nigdy nie wystarczy
We were so close to being in love / Jesteśmy tak blisko do bycia zakochanym
If I would have known that you wanted me the way I wanted you, / Gdybym wiedziała, że mnie chciałeś,
babe / Tak samo jak ja chciałam ciebie, kochanie.
Then maybe we wouldn't be two worlds apart / Może nie bylibyśmy dwoma oddzielnymi światami,
But right here in each others arms / Lecz bylibyśmy w swoich własnych ramionach.
Here we almost, we almost knew what love was / I prawie, prawie wiedzieliśmy czym była miłość,
But almost is never enough... / Ale prawie nigdy nie wystarczy...

Śpiewając, a tak właściwie wyszeptując ostatnie słowa piosenki czułam ciepły oddech Luka na swojej skórze, a następnie jego miękkie usta, które idealnie wpasowały się w moje. Odruchowo moje dłonie powędrowały na szyję chłopaka, natomiast jego spoczęły na mojej tali. Chłopakowi chyba nie odpowiadało dłuższe schylanie się dlatego złapał mnie za pośladki tym samym podnosząc mnie do góry. Nie odrywając się od moich ust, ruszył przed siebie i delikatnie położył mnie na sofie. 
-Luke- szepnęłam próbując zachować resztki zdrowego rozsądku.
-Shh, skarbie - poczułam jak jego dłonie ściągają moją koszulkę, a następnie pozbawiają mnie spodni przez, co leżałam w samej bieliźnie przed Hemmings'em. 
-Jesteś taka piękna...Taka idealna- szepnął atakując moją szyję swoimi ustami. Jego dłonie błądziły po całym moim ciele, a ja nie chciałam być mu dłużna dlatego ściągnęłam jego t-shirt i pomogłam mu w pozbyciu się jego ciasnych jeansów. Przegryzłam wargę widząc wybrzuszenie, które było mega widoczne w jego bokserkach. 
-Podoba Ci się to co widzisz?- zawstydzona skinęłam lekko głową, a na blondyna usta wszedł łobuziarski uśmieszek. -To powinno spodobać Ci się bardziej- dodał ujmując moje krocze dłonią, co spowodowało, że w moim brzuchu wybuchło jakieś miliony motylków. Nie przestając pracować palcami nad moją kobiecością, cały czas całował moje usta z sekundy na sekundę schodząc coraz niżej, aż jego twarz znalazła się między moimi udami. Szybkim ruchem ściągnął moje majtki i delikatnie przejechał językiem po mojej kobiecości, a następnie jego usta zaczęły ssać moją łechtaczkę przez, co niekontrolowany jęk wydostał się z moich ust. 
-Jesteś blisko, skarbie?- skinęłam głową nie będąc w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa, a blondyn uśmiechnął się poruszając szybciej językiem na mojej łechtaczce, co spowodowało, że osiągnęłam niesamowity orgazm. 
-Smakujesz tak niesamowicie- oznajmił całując mnie w usta i odsuwając się ode mnie, co trochę mnie zdziwiło.
-Gdzie idziesz?- zapytałam, gdy blondyn zaczął ubierać spodnie
-Um, muszę do toalety- mój wzrok powędrował na jego widoczne wybrzuszenie i totalnie się zaczerwieniłam, gdy ogarnęłam po co tak naprawdę się tam wybiera. 
-Oh- szepnęłam unikając wzroku Hemmings'a
-Zaraz wracam- skinęłam głową na znak, że zrozumiałam i zaraz po wyjściu chłopaka ubrałam się i z powrotem położyłam się na sofie marząc jedynie o śnie.
-Śpisz?- powoli otworzyłam oczy spoglądając na ubranego już blondyna. Pokręciłam głową i poklepałam dłonią miejsce obok siebie dając mu do zrozumienia żeby tam usiadł, co też uczynił.
-Moje życie się wali, Susan- spojrzałam na chłopaka i bez chwili wahania przytuliłam go tak, że moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. -Będę miał dziecko, którego nie chcę, co gorsze z osobą, której nie chcę, której nie kocham, która jest mi tak cholernie obojętna. Tak naprawdę dopiero teraz wiem, co to znaczy kogoś kochać i powiem Ci że to jest cholernie trudne.
-Loving can hurt sometimes but it's the only thing that I know. **
You know it can get hard sometimes. It is the only thing that makes us feel alive - zanuciłam nawet nie siląc się na uśmiech.
-Ta piosenka, którą stworzyliśmy tak idealnie do nas pasuje i to jest tak cholernie smutne, ale wiesz co mnie cieszy?- pokręciłam głową spoglądając na blondyna - To że mimo wszystko jesteś szczęśliwa i nieważne, że nie mogę być tym który dał Ci to szczęście. - do moich oczu napłynęły łzy, ponieważ to co powiedział Luke było totalnym kłamstwem. Moje poczucie szczęścia było zerowe. Jednak nie byłam w stanie opowiedzieć mu tego wszystkiego. Przynajmniej nie teraz.
-Ty też będziesz szczęśliwy, zobaczysz!- przytuliłam go mocno po raz ostatni i podniosłam swój tyłek z kanapy. -Powinniśmy już wracać- oznajmiłam patrząc na zegarek, który wskazywał 2:43
-Masz rację, pewnie jesteś zmęczona - blondyn poruszył brwiami i na jego ustach pojawił się łobuziarski uśmiech na co tylko przewróciłam oczami. -Odwieźć Cię? Jest już dosyć późno i zimno, jeszcze zachorujesz- pokręciłam przecząco głową.
 -Dam sobie radę Luke, ale dzięki za troskę- po raz kolejny poczułam potrzebę przytulenia chłopaka, co wyraźnie go zdziwiło.
-Dlaczego mam wrażenie jakbyśmy się żegnali?- zapytał mocniej przyciągając mnie do siebie tak jakby faktycznie bał się że mogę mu gdzieś uciec. 
-Nie wiem, ale ja póki co wybieram się tylko do domu, bo przyznam, że trochę mnie wymęczyłeś - zaśmiałam się rozluźniając nasz uścisk. -Trzymaj się Hemming's
-Ty też Armstrong, Ty też...

____________________________________
Kurde, tak dawno mnie tutaj nie było za co bardzo Was wszystkich przepraszam.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał. Oprócz tego będzie jeszcze jeden, ostatni już rozdział tej części. Nie jestem pewna czy tworzyć kolejną, ale gdybym ją tworzyła to chciałabym trochę popracować z perspektywą Luke'a. Napiszcie mi co o tym sądzicie. :)
Standardowo proszę Was komentarze i zachęcam do odwiedzenia mojego ASK'A, na którym jestem często i będzie mi miło po odpowiadać na Wasze pytania :*
*Almost is never enough- Ariana Grande
** Photograph- Ed Sheeran