Czytasz=komentujesz
30kom- nowy rozdział
Minęły kolejne dwa tygodnie, które spowodowały duże zmiany w Seattle,a bardzo małe w moim życiu - norma. Właśnie dzisiaj zaczęła się kalendarzowa wiosna, która przyznam zaskoczyła mnie swoją punktualnością. Seattle w końcu nabiera barw, zza chmur przedostaje się słońce dzięki czemu w końcu cały śnieg stopnieje i bez problemu będzie można chodzić w trampkach nie martwiąc się przemoczonymi i przemarzniętymi stopami. No chyba, że zacznie padać...
Od: James
Wstawaj, piękna! :*
Uśmiechnęłam się do telefonu czytając sms od James'a, który od naszego ponownego "zejścia" starał się o mnie niesamowicie, co przyznam było całkiem miłe w końcu, która dziewczyna nie chce być adorowana przez chłopaka?
Do: James
Wstaję i mam nadzieję, że Twój tyłek siedzi właśnie w sali 420 słuchając tego, co mówi pan Shneider.
Od:James
Wiem więcej na temat zaspokajania kobiet niż on. Zresztą po wczoraj możesz to potwierdzić ;)
Moje policzki od razu po przeczytaniu tej wiadomości i przypomnieniu sobie wczorajszego wieczoru przybrały ciemniejszy kolor. Oczywiście nie uprawialiśmy seksu chociaż gdyby nie fakt, że zapomniał o prezerwatywach to zapewne dzisiaj nie mogłabym chodzić (if you know what i'm mean).
Do James:
GŁUPEK! :D
Rzuciłam telefon na łóżko kręcąc ze śmiechem głową i ruszyłam w poszukiwaniu ubrań na dzisiejszy dzień. W końcu zdecydowałam się na czarne rajstopy, krótkie czarne spodenki, koszulkę ramones, oraz creepersy. Następnie podeszłam do lustra robiąc mój standardowy makijaż i gotowa do szkoły zeszłam na dół zastając ojca przeglądającego jakieś papiery.
-Witaj staruszku- krzyknęłam jednak ojciec uniósł tylko dłoń nawet nie odrywając wzroku od sterty papierków. Wzruszyłam ramionami i minęłam go wyciągając mleko i płatki. Usiadłam na wysepce z miską w lewej ręce i telefonem w prawej snapując ze znajomymi.
-Stało się coś?- zapytałam taty gdy nakrzyczał na pana kota tylko dlatego, że usiadł na jego kolanach.
-Co? Nie...Po prostu organizuję festiwal i kilka dzieciaków błagało mnie bym załatwił im występ i teraz zrezygnowali! Rozumiesz to?! Kilka dni przed koncertem. Banda nieodpowiedzialnych bachorów- warkną rzucając kartkami o stół.
-Hmm, a co powiesz o 5 second of summer?- zapytałam pełna nadziei.
-Przecież tam jest Luke?- uniosłam brew wyraźnie zdezorientowana
-No i co z tego?- zapytałam nie wiedząc do czego zmierza tato.
-No jak to co? Dobrze pamiętam jak przez niego płakałaś i nie pozwolę by to się powtórzyło- oznajmił poważnym tonem
-Jezu tato to nic takiego, poza tym ja mam James'a, a on Sky i dziecko w drodze- warknęłam ubierając plecak i powoli kierując się do wyjścia.
-Zaczekaj- syknęłam, zatrzymując się w pół kroku i zaciskając szczękę ze złości. -Podejdź tu coś Ci powiem, no już już- westchnęłam przewracając oczami na samą myśl o kolejnej pogadance ojca, jednak jak przystało na dobrą córkę odsunęłam krzesło i usiadłam obok niego.
-Co jest tak ważnego, co musisz mi powiedzieć?- zapytałam
-Wiesz Sue, kiedyś spotykałem się z pewną Alison i wydawało mi się wtedy, że już do końca życia będziemy razem. I wiesz co? Właśnie wtedy spotkałem Twoją mamę. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Stała pod sceną zagłuszając swoim krzykiem wokalistę Alice the chains. Miała na sobie czarne jeansy, zielony sweter i właśnie tą skórzaną kurtkę, którą masz na sobie- spojrzałam na kawałek materiału, który spoczywał na moim ciele i właśnie wtedy przypomniało mi się jak mama dawała mi tę kurtkę mówiąc, że przynosi szczęście.
-Nigdy mi o tym nie wspomniała- szepnęłam
-Wydaje mi się, że chciała zostawić tą opowieść mnie- dodał lekko się uśmiechając -Wpatrywałem się w nią jak tańczyła, aż w końcu nasze spojrzenia się spotkały i wtedy już wiedziałem, że wpadłem w to na całego. Te jej oczy, ruchy to jak zachowywała się mając gdzieś, co tak naprawdę pomyślą inni. Przez następne minuty wymyślałem w głowie jak do niej zagadać, a gdy już udało mi się coś wymyślić podszedłem i właśnie wtedy jakiś frajer popchnął mnie tak, że straciłem równowagę i razem z Twoją mamą wpadliśmy do kałuży. Myślałem, że na mnie nawrzeszczy, ale ona ku mojemu zdziwieniu zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Później spędzaliśmy każdą wolną chwilę razem udając, że nic więcej do siebie nie czujemy.
-Zdradziłeś swoją dziewczynę z mamą?- to pytanie wyszło z moich ust szybciej niż to przemyślałam
-Tak- wiedziałam jak niekomfortowo czuł się przyznając przed swoją córką, że grał na dwa fronty.
-W ogóle dlaczego mi to wszystko opowiadasz?- zapytałam
-Bo chcę Ci uświadomić, że nie zawsze ludzie, których myślimy, że kochamy są tymi z którymi powinniśmy spędzić życie.- oznajmił trzymając moją dłoń.
-Kocham James'a i to z nim chcę spędzić życie- uniosłam swój głos czując potrzebę tłumaczenia się z tego wszystkiego. -On też mnie kocha i to jest najważniejsze- dodałam wstając z miejsca
-Posłuchaj mnie, Ty i Luke jesteście młodzi, trochę się pogubiliście w tym wszystkim, ale jestem Twoim ojcem, który co prawda idealny nie jest i raczej nie chciałbym byś brała ze mnie przykład, ale wiem, co czujesz do tego chłopaka i uwierz mi kochanie, że możesz się teraz oszukiwać, że jest inaczej, ale kiedyś za kilkanaście lat obudzisz się w łóżku z tym całym James'em u boku chrapiącym,pierdzącym i na kacu i zdasz sobie sprawę, że to nie on powinien tu być. I w końcu zrozumiesz, że zamiast walczyć to usiadłaś na swojej dupie i czekałaś na cud, który się nie wydarzył- wlepiłam swój wzrok w staruszka nie dowierzając w to co mówi. Czy moje uczucia do Hemmings'a są aż tak oczywiste? Co do cholery?
-Um, skoro nie chcesz bym brała z Ciebie przykład to muszę już iść bo się spóźnię- oznajmiłam wymijająco i wkładając słuchawki do uszu ruszyłam na przystanek. W autobusie spotkałam na wpół śpiącą Hannah, która uświadomiła mi, że nikt z naszej paczki nie wybiera się dziś do szkoły. No nikt oprócz mnie...
-To do kiedyś?- posłałam lekki uśmiech blondynce, która wysiadła na drugim przystanku dzięki czemu mogłam zająć jej miejsce. Przyznam, że zrobiło mi się przykro, że nikt nawet nie zadzwonił by zapytać mnie czy mam ochotę zerwać się ze szkoły. Od czasu gdy wszyscy dowiedzieli się o tym, że wróciłam do James'a nagle przestali się do mnie odzywać jakbym stała się kurwa niewidoczna. Smuciło mnie to na szczęście miałam przy sobie James'a.
-Hej, skarbie- uśmiechnęłam się całując szatyna w usta na powitanie.
-Cześć- szepnęłam wydostając się z uścisku i poprawiając koszulkę.
-Co dzisiaj robimy?- spojrzałam zdziwionym wzrokiem na chłopaka, ponieważ, co do cholery możemy robić w szkole?
-Uczymy się?- zapytałam w odpowiedzi otrzymując głośny śmiech. - Okay, ja się uczę, a Ty rób cokolwiek zechcesz- dodałam zirytowanym głosem, mijając chłopaka.
-Zaczekaj- poczułam jak dłoń szatyna oplata mój nadgarstek i z siłą przyciąga mnie do swojego ciała.-Chciałem zaproponować żebyśmy poszli do Sophy, urządza dziś małą imprezkę- przewróciłam oczami uśmiechając się do chłopaka. -To jak, idziemy?- niepewnie skinęłam głową i zauważyłam szeroki uśmiech na twarzy James'a. Jest taki słodki kiedyś się uśmiecha...
-Ale najpierw muszę iść chociaż na pierwsze 3 lekcje, więc...- dodałam na co jego uśmiech nie był już tak szeroki i szczery.
-Okay, napisz jak skończysz. Przyjadę po Ciebie- pocałowałam lekko bruneta w usta jednak to mu nie wystarczyło, więc przyciągnął mnie tak mocno, że zapewne nawet kartka papieru by się nie przecisnęła pomiędzy nami i z całej siły zaatakował moje usta, co niezbyt mi się podobało w jego wykonaniu, ponieważ cholera on je prawie miażdżył.
Lekcje zleciały mi bardzo szybko, ponieważ na prawie każdej pisałam jakiś pieprzony sprawdzian, którego prawdopodobnie i tak nie zdam, ale co tam. Gdy wychodziłam ze szkoły wyciągnęłam telefon w celu napisania do James'a jednak powstrzymałam się najpierw czytając wiadomość od taty.
Od: Tata
Sue, wyświadcz mi przysługę i zapytaj chłopaków czy zagraliby w sobotę koncert. xo
Uśmiechnęłam się czytając tego sms'a, bo wiedziałam, że cała czwórka będzie mega podjarana zagraniem pierwszego tak dużego koncertu. Nie zastanawiając się ani chwili napisałam do nich.
Do: Ash,Cal,Mike,Luke
Mam do Was sprawę, mogę wpaść?
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
Od:Ash
Jesteśmy w skateparku, wpadaj. :)
Sprawdziłam w google maps, gdzie znajduję się to miejsce, ponieważ nie do końca ogarniam jeszcze Seattle i jak się okazało od szkoły jest to jakieś dziesięć minut drogi. No dobra w moim przypadku dwadzieścia...
Droga minęła mi przyjemnie, ponieważ pogoda naprawdę była wspaniała. W końcu zauważyłam kilku chłopaków śmigających na deskach i bmx, oraz kilka dziewczyn podziwiających ich wyczyny. Minęłam ich w końcu spotykając Ashtona, Caluma, Michaela, Luke'a, oraz Hannah.
-Hej, Wam- powiedziałam tym samym skupiając całą uwagę na sobie.
-Cześć- poczułam lekki zawód, gdy żadne z nich nie podeszło mnie przytulić, co przecież zawsze było naszą tradycją.
-Chciałabym Was tylko zapytać czy zagralibyście w sobotę na koncercie, który organizuje mój tato- każdy z nich zmierzył się wzorkiem, a pierwszy z nich zabrał głos Ash
-Z jakiej to okazji?
-Zespół mojego ojca obchodzi kolejną rocznicę i z tego powodu robią dużą imprezę dla fanów i oczywiście dla wielkich szych - wyjaśniłam
-Wchodzimy w to!- krzyknął Michael wstając i przytulając mnie z całej siły, co przyznam było miłe i mogłabym tak stać z nim wieki.
-Powiedz swojemu tacie, żeby jeszcze skontaktował się z nami żeby ustalić szczegóły- wtrącił się Ashton na co skinęłam głową odsuwając się od Cliford'a.
-Um, to ja już sobie pójdę- dodałam z udawanym uśmiechem
-I tak dziwne, że się pojawiłaś, z resztą gdzie jest Twój książe?- mimo iż bardzo nie chciałam to mój wzrok powędrował do Luke'a, który mimo iż wyglądał naprawdę genialnie to był strasznym dupkiem w tym momencie.
-A gdzie Twoja księżniczka? Czyżby zajmowała się pieluchami?- zapytałam na maksa wkurzona. Zauważyłam zdezorientowanie na twarzy blondyna i przyznam, że jest niezłym aktorem.
-O co Ci chodzi?- zapytał gwałtownie wstając przez co przestraszona cofnęłam się kilka kroków w tył zasłaniając twarz rękoma. -Wybacz, nie chciałem Cię przestr...
-Cokolwiek, cześć - wyszeptałam i czym prędzej wyszłam z tego miejsca. Chciało mi się płakać i nie zamierzałam się z tym kryć, ponieważ to i tak nic by nie dało. Włożyłam do uszu słuchawki wsłuchując się w przygnębiający głos Wye Oak'a i ruszyłam przed siebie. Tak naprawdę miałam już daleko gdzieś tą całą imprezę u Sophy, chciałam po prostu zostać w domu i pobyć trochę sama ze sobą tak jak miałam to w zwyczaju gdy mieszkałam w Californii.
-Czekałem na Ciebie pod szkołą, gdzie byłaś?- przewróciłam oczami słysząc głos James'a w słuchawce. Naprawdę nie miałam ochoty mu tlumaczyć tego wszystkiego, nie w tej chwili.
-Tato prosił bym załatwiła kilka spraw przed tym koncertem w sobotę. Wybacz, zapomniałam do Ciebie napisać- powiedziałam głaskając pana kota, który pomrukiwał leżąc na moim brzuchu.
-Sophy, mówiła, że możemy wpaść tak o 8 więc przyjadę po Ciebie tak o wpół do, okay?- skinęłam głową dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że on tego nie widzi.-Taka mądra ja
-Jasne, będę gotowa- oznajmiłam naciskając czerwoną słuchawkę i rzucając telefon na łóżko.
Naprawdę nie chciałam tam iść jednak nie miałam ochoty na kłótnię z szatynem, a tym bardziej na kolejne siniaki na moim bladym ciele. Po ok. dwóch godzinach spania wstałam z łóżka z potwornym bólem głowy. Udałam się do łazienki biorąc długą kąpiel i robiąc bardzo delikatny makijaż. Następnie wyciągnęłam prostą, czarną sukienkę sięgającą mi do ud i przyznam, że spodobało mi się to jak w niej wyglądałam, bo udało mi się przez kilka ostatnich tygodni zrzucić kilka zbędnych kilogramów.
Do:James
Jestem gotowa.
Włożyłam telefon do torebki i usiadłam na sofie oglądając kolejny odcinek ekipy z New Castle, oczywiście zachwycając się Gaz'em. Niestety po ok. 20 minutach rozległo się głośne pukanie do drzwi, więc ruszyłam je otworzyć.
-Gotowa?- skinęłam głową przy okazji mierząc wzrokiem szatyna, który miał na sobie standardowo biały t-shirt i czarne rurki. -Czy on ma jakieś inne ubrania?- Ta myśl przeszła mi przez głowę jednak porzuciłam ją wraz z zamknięciem drzwi. Wsiadłam do samochodu, czując się trochę dziwnie, bo James nawet nie skomentował tego jak wyglądam, więc stwierdziłam, że chyba mu się nie podobam... -Luke, zawsze zachwycał się tym jak wyglądam, nawet jak byłam bez makijażu i w rozciągniętych ubraniach- pomyślałam od razu karcąc się za myślenie o nim.
Droga dłużyła się niesamowicie przez ogromne korki na drodze, co doprowadziło do tego, że James zdążył spalić już trzy papierosy, a ja zdążyła przesiąknąć tym cholernym zapachem tytoniu. Gdy dojechaliśmy na miejsce wszyscy byli już nieźle wstawieni. James chwycił moją dłoń, co dodało mi otuchy, ponieważ prawie nikogo nie znałam.
-Oo, hej James i Ty...- spojrzałam na Sophy, która podeszła do nas ledwo trzymając się na swoich nogach.
-Susan- uzupełniłam wysilając się na uśmiech.
-Um, myślałam, że przyjdziesz sam- zrobiła kocie oczy i co do chuja? Czy ona właśnie zarywa do mojego chłopaka? I to przy mnie? I co najgorsze, dlaczego nie czuję jakiejś wielkiej zazdrości? Gdyby to był Luke to chyba wyrwałabym tej szmacie wszystkie włosy z głowy. -Keep calm, Su- powiedziałam do siebie biorąc głęboki wdech i wydech. Przyznam, że tak się zamyśliłam, że nawet nie pamiętam, co James jej odpowiedział, bo następne, co pamiętam to lejące się strumienie wódki,
-Jesteś pewna, że nie chcesz?- spojrzałam na chłopaka, który trzymał w dłoni kieliszek wódki i po raz setny pokręciłam głową.
-Boli mnie głowa i nie najlepiej się czuję poza tym Ty też nie powinieneś pić w końcu musimy jakoś wrócić do domu- wkurzyłam się gdy lekceważąco machnął ręką, a następnie wypił shota.
Praktycznie następne kilka godzin spędziłam przeglądając telefon i grając w różne gry, ponieważ nikt ze znajomych James'a się do mnie nie odzywał, co jakoś za bardzo mi nie przeszkadzało.
-Ej, wiesz może gdzie jest James?- zapytałam przechodzącego obok mnie Bradley'a.
-Był czysty od wczoraj, więc jak myślisz gdzie jest teraz?- wybełkotał
-Jak to czysty? O co chodzi?- zapytałam spanikowana
-To Ty nie wiesz?- zaśmiał się - Łazienka na górze, tam go zastaniesz- po tych słowach przestraszona zaczęłam przepychać się pomiędzy tańczącymi ludźmi. W końcu stanęłam przed białymi drzwiami z całej siły waląc w nie pięścią.
-James, otwieraj!- cisza -James do cholery to nie jest zabawne, otwieraj!- krzyknęłam z całej siły kopiąc w drzwi.
-Nie wcho-wchodź tu- stanęłam zdezorientowana, ponieważ naprawdę nie wiedziałam dlaczego tak bardzo nie chce mnie tam wpuścić.
-Jeżeli nie otworzysz tych pieprzonych drzwi to... To z nami koniec- syknęłam i po chwili usłyszałam trzask otwieranego zamka. Pchnęłam mocno drzwi, bo coś je blokowało i weszłam do środka zastając słaniającego się na nogach Huxley'a.
-Co do kur...?- zapytałam klękając przy szatynie, który siedział oparty o ścianę. Na jego ręce było kilka kropel krwi, a obok niego leżała strzykawka. - Nie, proszę, nie! Powiedz, że to nie prawda- szeptałam, a moje policzki momentalnie zrobiły się mokre od łez. -Te Twoje wiecznie przekrwione oczy, blada skóra, napady złości, boże jaka ja byłam naiwna...- chodziłam po pomieszczeniu tak naprawdę nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
-Przep-Przepraszam, cokolwiek zrobisz chcę żebyś wiedziała, że Cię kocham- spojrzałam w jego na pół otworzone oczy i tak bardzo się przeraziłam, że wybiegłam stamtąd najszybciej jak się da w międzyczasie wybierając numer do osoby, której mimo wszystko teraz najbardziej potrzebowałam.
-Halo?
-Mam problem, przyjedź po mnie, proszę!
______________________________________
No dobra na wstępnie przyznaje, że trochę zawaliłam z tym rozdziałem, bo wiem, że miał być o wiele, wiele szybciej. Jednak nie mogłam znaleźć w sobie motywacji by go skończyć. :(
Przykro mi również z tego powodu, że tak mało osób komentuje rozdziały, pewnie nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo motywujące są wasze słowa i jak wielkiego kopa do pracy dają, dlatego proszę Was baardzo o komentowanie. :))
PS. Rozdział pojawiłby się o wiele szybciej, ale mój były przypomniał sobie o moim istnieniu... ;/
Wszystkie pytania proszę kierować na ASK
Jestem pewna, że zadzwoniła do Luke'a! Na 1028340239%.
OdpowiedzUsuńCzy ona nie może z nim zerwać? Dobrze wie, że on ją bije, ale nic sobie z tego nie robi. Przecież ona się go boi, no ludzie.
Ta s*ka kłamała. Nie jest w ciąży. Przecież Hemmings o tym nie wie...
Nic się nie stało.
Czekam na ciąg dalszy. :*
Boże, jak zawsze genialny i WARTO było na niego czekać. Jesteś wielka. :**/Brzew.
OdpowiedzUsuńpisz dalej, i w sumie nie przejmuj sie tak bardzo komentarzami bo ja serio czytam mnostwo ff a to jest chyba pierwsze ktore skomentowałam, mysle ze nie tylko ja tak robie wiec luz :P swietne :)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńSuper rozdział jak zawsze :) Czekam na następny <3 Nie martw się tak komentarzami bo to często się zdarza, że dużo osób czyta a nie komentuje niestety ;/ //Maddie
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze to juz koniec ich zwiazku i że rzuci w koncu James'a i będzie z Lukeyem. tak swoja droga to jestem pewna ze Luke nie bedzie ojcem że to byl glupi i dziecinny żąrt :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i zyczę weny :***
http://beside-you-5-seconds-of-summer.blogspot.com/
Susan powinna zerwać z James'em no po prostu musi ! To wiadome że Luke i Susan są dla siebie stworzeni niech w końcu to sobie przyznają!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie świetne oby tak dalej już nie mogę doczekać się następnego rozdziału Powodzenia i życzę weny :3
Mam nadzieję, że Su w końcu zerwie z tym dupkiem ._.
OdpowiedzUsuńChciałabym takiego ojca :D
Rozdział jest świetny! Nie mogę się doczekać kolejnego.
Pozdrawiam x
http://edge-ff.blogspot.com/
Oh, dear!! To chyba najlepszy rozdział ze wszystkich!! Czekam z ie cierpliwością na kolejny! Su i Luke muszą być razem.
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział!
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie o co kaman....
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next!
OdpowiedzUsuńRozdział mega! Nie żeby coś, ale Susan jest chyba nie normalna, że do niego wróciła. Mam nadzieję, że teraz go zostawi. Wiedziałam, że ćpa. Uważam, że Sue zadzwoniła do Luke'a. Mam rację?? Może w końcu się dogadają i wyjaśni się sprawa tej "ciąży". A Luke rzuci Sky w cholerę. I bum! Susan i Luke będą razem. Czyż nie piękny obrazek??? Życzę weny!~Alex
OdpowiedzUsuńŚwietny! Naprawdę super blog. Wpadłam na niego nie dawno i jednego wieczora przeczytałam wszystkie rozdziały. Nie mogę się doczekać nexta //Lola
OdpowiedzUsuńKiedy ona z nim zerwie ;o świetny rozdział jak zawsze :) czekam nn xx
OdpowiedzUsuńSueeeeeee....zerwij z tym pedalem. Swietny roz xx
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, dawaj nexta xx
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzialik! Tylko proszę, dodaj szybciej i nie czekaj na 30 komentarzy :(((
OdpowiedzUsuń/ espinoska
Szkoda, że dajesz te limity, ale chyba dzięki nim masz więcej czasu na pisanie. :) czekam na next.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńPs. Życzę Ci duużo weeny x
OMFG! , wreszcie się przekonała że James jest chujem ! Yes biczys :)
OdpowiedzUsuńEkstra rozdział!
Nie dawaj więcej tych limitów, proszę!!!
OdpowiedzUsuńNo okej, już mniej niż 10 zostało. Czekam z niecierpliwością!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńxoxo :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że stawiasz te limity :( , świetny ten rozdział :')
OdpowiedzUsuńO wreszcie zerwie z Jamsem jes! , myślę że zadzwoniła do Luka , xoxo
OdpowiedzUsuńO wreszcie zerwie z Jamsem jes! , myślę że zadzwoniła do Luka , xoxo
OdpowiedzUsuńTwój czas minął James , hehehe xd
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział!
OdpowiedzUsuńPs. Życzę Ci duuuuużo weny
~Pati~
Proszę dodaj szybko nexta i nie dawaj więcej tych limitów! I tak w ogóle to świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuń